TRANSLATOR

"Z taboru byłam, teraz znikąd jestem" / Film Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauze "Papusza"

Będąc przekonana o tym, że książka jest zazwyczaj lepsza od jej ekranizacji, pomyślałam, że tym razem uda mi się  napisać recenzję krytyczną. Ale nie! Znowu nie tym razem! Film Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauze „Papusza” okazał się, oczywiście w moim przekonaniu, równy książce.
Reżyserom udało się nakręcić niezwykle poruszający obraz cygańskiego taboru, ale też smutny portret osamotnionej kobiety, poetki Bronisławy Wajs, po cygańsku Papuszy, czyli lalki. Podążająca za swoim sercem, ale też potrzebą tworzenia została odkryta przez Jerzego Ficowskiego i doceniona przez Juliana Tuwima. Znajomość ich okazała się jednak przekleństwem. Posądzono bowiem Papuszę o zdradę plemiennego kodeksu cygańskiego, co w konsekwencji doprowadziło do ostracyzmu i pogardy ze strony społeczności cygańskiej. – Z taboru byłam, teraz znikąd jestem. Dyźko mówił: „Nie pisz wierszy, bo będziesz nieszczęśliwa”. A ja pisała jak ta głupia i stało się teraz, że nigdzie nie należę. Cygany stronią ode mnie, odgrodzili się i milczą. Za książkę Pana Ficowskiego nienawiść na mnie rzucili. W ogóle nie chcą ze mną rozmawiać, nic a nic. A ludzie jak przejdą, to patrzą tak jakoś dziwnie (…) – mówi pod koniec swojego życia Papusza.
Nie chciałabym opowiadać wszystkich szczegółów z życia Papuszy, bo o nich można przeczytać w książce Angeliki Kuźniak zatytułowanej „Papusza”. Chciałabym się natomiast skupić na formie filmu, bo jest to kino wybitne, niezwykłe, przeszywające widzów swoją prostotą, subtelnością, delikatnością, wrażliwością. Pod wieloma względami kino unikatowe, autorskie, surowe. Film zbudowany z czarno - białych, pozbawionych ruchu kamery, statycznych, pięknych zdjęć Wojciecha Staronia i Krzysztofa Ptaka. Zapiera dech w piersiach również muzyka Jana Kanty Pawluśkiewicza. Całość dopełniają świetnie zintegrowani aktorzy zawodowi i cygańscy naturszczycy. Chwilami miałam wrażenie, jakbym poruszała się po galerii, w której oglądam genialnie sfotografowane momenty z życia Cyganów, ale też przyrodę, oddającą różne stany emocjonalne bohaterów, żyjącą razem z bohaterami.

Nie ma w filmie zbędnych scen, każdy gest i spojrzenie są niezwykle cenne. Cały film to poezja dla oczu i uszu. Zatem kto „patrzy” i „słucha” powinien ten film obejrzeć.

Dorota Olejniczek

3 komentarze:

  1. Jeszcze nie widziałam, ale na pewno obejrzę :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, skorzystam! skuszę się! obejrzę!

    OdpowiedzUsuń