W książce „Cynkowi chłopcy”
Swietłana Aleksijewicz oddaje głos bezpośrednim świadkom radzieckiej
„interwencji” w Afganistanie. Głównymi rozmówcami są młodociani żołnierze,
okaleczeni, z poranioną psychiką, kobiety, które opiekowały się rannymi, a
przede wszystkim żony i matki poległych „afgańców”, przez lata nie mogące pogodzić
się z utratą synów, pozostające w niezrozumieniu i ogromnej rozpaczy.
„Dalej nie mogę… Nie mogę… Umieram już dwa lata.
Na nic nie choruję, ale umieram.
Nie spaliłam się na placu, mąż nie oddał legitymacji partyjnej, nie
rzucił im w twarz.
Myśmy już na pewno umarli. Tylko nikt o tym nie wie… My sami o tym nie
wiemy…”.
„Nie jestem szalona, ale czekam na niego…
Opowiadają, że jednej matce przywieźli trumnę, pogrzebała ją.
A po roku, syn wrócił… To ja też czekam. I nie jestem szalona.”
„W szkole gastronomicznej, gdzie pracuję, zatrudnionych jest sto osób.
I tylko mój mąż zginął na wojnie, o której inne tylko czytały w
gazetach.
Kiedy pierwszy raz usłyszałam w telewizji, że Afganistan jest naszą
hańbą,
chciałam rozbić ekran. Tamtego dnia po raz drugi pogrzebano mi męża…
Pięć lat kochałam go żywego i już osiem kocham go martwego.
Może jestem szalona. Ale go kocham.”