TRANSLATOR

Dlaczego warto czytać książki?

Bo że warto, nikt nie ma wątpliwości. Gdzie się nie obejrzę, to wszyscy jak mantrę powtarzają, że czytać trzeba. Takie słowa są pożądane, poprawne politycznie i ogólnie w dobrym tonie. Jakoś nie wyobrażam sobie papieża, prezydenta albo dyrektora szkoły, którzy oznajmiają wszem i wobec, że czytanie jest nudne i generalnie niepotrzebne. Nieważne co tak naprawdę myślą na ten temat, ani kiedy ostatni raz mieli w swoich rękach książkę. Tak po prostu mówić nie wypada.

Wszystko dlatego, że czytanie ma ponoć wiele zalet, których przecenić nie sposób. Zalety te jednak wydają się dość mgliste i mało konkretne. Jest z nimi trochę tak, jak z Elvisem - mówią, że wciąż żyje, ale od dawien dawna nikt go nie widział. Oczywiście od czasu do czasu wyskakuje taki czy inny szaleniec i rozgorączkowanym głosem wyznaje, że gwiazdor ukrywa się na Wyspach Owczych, ale czy ktoś traktuje go poważnie? Podobnie ludzie reagują na teksty o niesamowitych właściwościach czytania.

Brak dowodów. Nawet ci, którzy po książki sięgają regularnie, robią to zazwyczaj dla przyjemności. Odkryli, że to źródło rozrywki wcale nie jest gorsze od telewizji czy gier komputerowych. Pochłaniają lektury jedna po drugiej i nawet im przez myśl nie przejdzie, że mają z tego coś więcej niż tylko parę godzin dobrej zabawy. Nie twierdzę, że to źle. Wręcz przeciwnie. Uważam, że to najwygodniejsza forma czytania. Bez roztrząsania problemu. Bez spinania się.
Przez długi czas należałam do tej grupy i było mi z tym dobrze. Od zawsze lubiłam książki. Sympatią do nich zarazili mnie moi rodzice, oboje fani literatury. Niestety ta sztuka nie udała im się z moim młodszym bratem. Był zupełnie odporny na wszelkie ich sugestie. Nie czytał niczego. Nawet lektury szkolne trzeba mu było opowiadać, bo do książki nie dało się go zmusić ani prośbami, ani groźbami. Nie jestem nawet pewna, czy zarekwirowanie jego piłki nożnej albo odłączenie kanału, na którym oglądał Dragon Balla, mogłoby wtedy jakoś pomóc. Podczas gdy większość dzieci w jego wieku czytało już płynnie, on, ku nieskrywanej rozpaczy mojej mamy, ciągle literował zdania. Jego ówczesne wypracowania nie nadawały się nawet do spalenia w piecu. Na papierze nie mógł skonstruować najprostszej historii w stylu "opisz to, co ci się dzisiaj śniło". Jemu się nic nie śniło.
Całe szczęście był to czas, kiedy na scenie, niczym królik z kapelusza, pojawiła się pani Rowling i jej Harry Potter. Książka znalazła się w naszym domu przez przypadek. Przywiozła ją ze sobą kuzynka, która była zafascynowana przygodami młodego czarodzieja. Do dziś nie wyobrażam sobie, jak bardzo Paweł musiał się nudzić, skoro po nią sięgnął. Grunt, że to zrobił i wpadł na dobre. W kolejce po szósty tom serii stał przez pół dnia. Potem rzucił się na Tolkiena i jego Władcę Pierścieni, a dalej poszło już z górki. Dzisiaj czyta więcej niż ja i, co jest niesamowicie irytujące, czasem zdarza mu się obrzucić mnie krytycznym spojrzeniem i z niedowierzaniem w głosie zapytać: "jak to możliwe, że jeszcze nie czytałaś Ojca chrzestnego?" Cwaniak.
Kiedy dwa czy trzy lata temu wysłał mi do sprawdzenia jakieś swoje opowiadanie, byłam bliska dostania palpitacji serca. Gdyby nie błędy, które tylko on mógł popełnić (jest dysortografem), w życiu bym nie uwierzyła, że napisał to mój brat. Kupił. Ukradł. Znalazł. Dostał w prezencie od ogrodowego krasnala. Cokolwiek. Od tego czasu jestem jak ten niewierny Tomasz - uwierzył kiedy zobaczył. Ja dosłownie zobaczyłam, jak wielki wpływ ma czytanie na rozwój człowieka. Poszerza horyzonty, nieprawdopodobnie rozwija wyobraźnię, pozwala zmniejszyć naturalne luki, które są naszymi niedoskonałościami, a które powstały, kiedy swego czasu staliśmy w kolejce po jakieś istotniejsze dla nas talenty.
Nie chodzi mi o to, abyśmy wszyscy z dnia na dzień zostali molami książkowymi. Nie w tym rzecz. To zresztą prawdopodobnie nie wyszłoby naszemu społeczeństwu na dobre. W tej chwili moi rodzice są zdania, że oboje z Pawłem za dużo czasu spędzamy w książkach i zapewne mają rację. Trudno wyobrazić sobie, jak wyglądałby nasz kraj, gdyby wszyscy jego obywatele byli trwale oderwani od rzeczywistości (wystarczy już, że rządzący nim są ;)). Pamiętajmy jednak, że czytać warto. Naprawdę warto.
Chociażby tylko od czasu do czasu.


Karriba Mikela

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz