TRANSLATOR

Wizyta w bibliotece w mieście Kasserine w Tunezji, cz. 4

Kolejną część relacji piszę z kilkudniowym opóźnieniem, bo ustalaliśmy pewne kwestie formalne, co do tego jak przedstawić pomoc i współpracę Miejskiej Biblioteki Publicznej w Lublinie z biblioteką publiczną w Kasserine.

W relacjach międzykulturowych niezwykle ważny jest wzajemny szacunek, szczególnie w kwestiach honorowych ma to znaczenie w relacjach z krajami arabskimi. Osobnym problemem jest określenie zasad mniej lub bardziej oficjalnej współpracy między instytucjami. Jest to dla mnie nowy teren, wiele lat zajmowałem się różnorodnym wolontariatem i projektami międzynarodowymi jako "wolny strzelec", teraz staram się pogodzić moją potrzebę pomagania i zainteresowanie światem z pracą na co dzień w Dziale Promocji MBP Lublin.

Tego typu działania realizowane są zazwyczaj na zasadach tzw. wolontariatu pracowniczego. Jest to forma zaangażowania społecznego firmy lub instytucji, które umożliwiają swoim pracownikom udział w różnego rodzaju projektach społecznych, który dla ich beneficjentów nie wiąże się z ponoszeniem jakichkolwiek kosztów. Pracownik określa swój wkład i rodzaj zajęcia, firma wspiera zaproponowane działania lub przygotowuje projekt do którego zaprasza pracowników. Zazwyczaj organizacyjne wsparcie firmy wiąże się z udzieleniem płatnego urlopu na czas pobytu/pracy wolontariackiej. W bardzo rozwiniętych formach takiej pomocy firma wysyłająca pracownika jako wolontariusza inwestuje w potrzebne do wykonania danych działań wyposażenie czy przygotowanie typu szkolenie. Zdarzają się również złożone układy, kiedy np. jeden z pracowników, którego umiejętności są najbardziej przydatne u beneficjenta, rzeczywiście jedzie z wizytą, ale cała społeczność firmy wysyłającej uczestniczy w inicjatywie, poprzez przykładowo zbiórkę pieniężną na np. zakup pomocy szkolnych.

Moje doświadczenia wskazują że najbardziej efektywne jest jeśli podczas swojego wolontariatu osoba wykorzystuje umiejętności, którymi na co dzień posługuje się w pracy. Brzmi to trochę nudno, ale rzeczywiście najwięcej można pomóc w swojej dziedzinie, lepiej żeby nauczyciel zrobił szkolenie dla nauczycieli, inżynier ekspertyzę, czy grafik zaprojektował plakat, niż żeby wykwalifikowane osoby np. sadziły drzewa czy kiepsko murowały w odległych krajach. Dlatego trzymam się zasady, że nie jest ważne w planowanym wolontariacie co nam by dało najwięcej frajdy, ani nawet to co wydaje się beneficjentom najbardziej potrzebne, ale żeby zrobić w tym czasie to w czym się jest dobrym, za darmo i na rzecz ludzi, których na taką usługę w ich sytuacji nie stać.

montaż zdjęć
dokumentujących
wolontariat
w Indiach


Dla firmy wysyłającej pracownika na wolontariat korzyści są różnorakie, wizerunkowe - pokazują zaangażowanie społeczne firmy i jej otwartość, zainteresowanie szerszą sytuacją światową, ale i krajową, bo większość takich projektów realizowana jest na miejscu, np. jako inicjatywa pracowników banku stworzenia placu zabaw, od sfinansowania do urządzenia go, więcej przykładowo na stronach - http://wolontariatpracowniczy.org.pl/?a=page/47b052e228a63, http://firma.t-mobile.pl/pl/odpowiedzialnosc/zaangazowanie-spoleczne/wolontariat-pracowniczy, http://www.wolontariat.enea.pl/pl/wolontariat-pracowniczy-grupy-enea-962.html.

Inne korzyści to np. nawiązanie kontaktów międzynarodowych, uzyskanie nowej perspektywy na swoją działalność zarówno dla firmy jak i uczestniczącego w wolontariacie pracownika.

W wypadku mojej wizyty w Kasserine, na tym etapie tego projektu, postanowiłem wziąć na siebie wszystkie koszta związane z dojazdem i pobytem na miejscu, łącznie z wykorzystaniem swojego urlopu wypoczynkowego. Trzeba nadmienić że w tego typu działaniach, wizytach, bardzo istotne jest jasne ustalenie czy gospodarze coś oferują. Ja zazwyczaj jestem przeciwny współfinansowaniu mojego pobytu przez tych, którym przyjechałem przecież pomóc, a nie obciążać swoją obecnością. W moim dotychczasowym doświadczeniu zdarzało mi się przyjmować od gospodarzy to, co dawali jako prezenty, czy też nie obciążało ich samych kosztami (typu nocleg w prywatnym domu). W Kasserine płaciłem za siebie uważając że chociaż trochę przyczyniam się do dalszego trwania lokalnej gospodarki, kilka razy gospodarze jednak ubiegli mnie płacąc za kolację czy poranną kawę, co jak myślę wiązało się z ich poczuciem honoru i jako wyraz wdzięczności za mój całodniowy czas poświęcony na spotkania szkoleniowe z lokalnymi działaczami społecznymi i pracownikami bibliotek publicznych.

Kasserine to miasto około 150 tysięczne, co w Tunezji oznacza że dosyć duże i znajdują się w nim urzędy regionalne, poziomu gubernatorstwa, czyli mniej więcej wojewódzkie. Siedzibę swoją mają tutaj również znaczące instytucje kultury i edukacyjne, takie jak np. Wyższa Szkoła Sztuk Plastycznych i Rzemiosła, o której napiszę więcej w kolejnej części relacji. Jednak sieć miejskich bibliotek publicznych obejmuje tylko trzy filie, w porównaniu do już niedługo 39 filii w dwa razy większym ludnościowo Lublinie, a ich wyposażenie i zbiory są porównywalne chyba tylko z najmniejszymi bibliotekami naszej sieci.

Podczas pobytu w Kasserine w pierwszych dniach 2014 roku odbyłem cykl spotkań z kierownikami i pracownikami z tych trzech bibliotek publicznych, oraz odwiedziłem jedną z nich, ulokowaną w biednej dzielnicy o nazwie Inour. Pierwsze spotkanie szkoleniowe odbyło się w Urzędzie Miasta, w gabinecie wiceburmistrza - Ridhy Abbassi.

Zaprezentowałem na firmowym tablecie MBP Lublin wybór zdjęć z Lublina, szczególny podziw i zainteresowanie wzbudziły obrazy Starego Miasta, naszej siedziby w odremontowanym budynku Centrum Kultury, scenki zimowe z Globusa oraz uliczne z festiwalu Carnaval Sztukmistrzów.

Na naszej ulotce pokazałem mapę sieci filii MBP Lublin, obejmującą wszystkie dzielnice miasta, uczestniczący w spotkaniu nie mogli uwierzyć w liczbę naszych bibliotek, myśleli że Lublin ma może ze 2 ml mieszkańców ;).

Sam wygląd miasta, przykładowo dzielnic mieszkaniowych, sprowokował wiele pytań o wojenną historię Lublina (wiedzieli o odbudowie Warszawy), także społecznych i politycznych, co do charakterystyki mieszkańców czy zarządzania i finansowania kultury, szczególnie sieci bibliotek.

Po ogólnym wprowadzeniu pojawiło się wiele pytań z zakresu codziennej pracy w bibliotece, relacji z czytelnikami, promocji czytelnictwa, które, o ile to możliwe, jest niestety w Tunezji na jeszcze niższym poziomie niż u nas. Wielokrotnie musiałem zaznaczyć że nie pracuję jako bibliotekarz i że po szczegółowe porady i wiedzę zapraszam z wizytą szkoleniową do nas, do Lublina, gdzie gość z biblioteki w Kasserine mógłby zaobserwować więcej niż można „na sucho” wymyślić pytań. Mam nadzieję na taką rewizytę, więcej o perspektywach w dalszej części relacji.

Kolejnym szeroko omawianym tematem były perspektywy współpracy między naszymi bibliotekami, jak też zasady uczestniczenia w szerszych projektach międzynarodowych. Po ogólnikach przeszliśmy do konkretów – jak może Miejska Biblioteka Publiczna w Lublinie pomóc bibliotece w Kasserine, bez wzajemnych nadmiernych oczekiwań, ale z szacunkiem do funkcjonowania w różnych rzeczywistościach społecznych, rozwiązywania różnych problemów. W praktyce sprowadzało się to zastrzeżenia z mojej strony, że nie ma możliwości pomocy finansowej z naszej strony, możliwe jest doradztwo, współpraca, a nawet pomoc w ubieganiu się o pieniądze w ramach zewnętrznych źródeł finansowania.

Bibliotekarze z Kasserine określili jako najważniejsze swoje problemy: - wąskość zbiorów jakimi dysponują, zarówno jeśli chodzi o ilość pozycji, jak i ich różnorodność, czy to tematyczną czy formalną, brak filmów czy muzyki, - pani kierownik biblioteki w dzielnicy Inour, co jest znakiem nowych zwyczajów w arabskiej przecież Tunezji, jako osoba mająca związki z kultura beduińską, marzy o utworzeniu w swojej bibliotece działu regionaliów dokumentujących nie tylko historię, ale również rzemiosło i szczególnie – pieśni lokalnych nomadów, które, jak i u nas, giną wraz z odchodzeniem tradycyjnej starszyzny, - drugi najważniejszy problem to zachęcenie szerszej grupy mieszkańców do korzystania z biblioteki, szczególnie młodego pokolenia, zaproponowanie im atrakcyjnej dla nich oferty bez zatracenia charakteru instytucji, problem bliski w istocie do zagadnień które i nas w Lublinie interesują, tyle że niestety w Kasserine dużo bardziej nasilony, ze względu na ograniczenia możliwości realizacji i pomysłów na działania w bibliotekach, jak też wieloma bardziej palącymi problemami bytowymi, w mieście jako takim, jak i w opinii mieszkańców, w ich hierarchii potrzeb jeszcze wiele jest niezaspokojonych, łącznie z pełnym dostępem do bezpiecznej wody.

Z radością stwierdziłem, że na tak sformułowane problemy, przyjechałem do nich z wizytą przygotowany, żeby zaproponować pewne rozwiązania: - z darów od czytelników MBP Lublin wybrałem kilka książek dla dzieci i zawierających wiedzę ogólną, zredagowanych w formie dwujęzycznej polsko-angielskiej, tak że czytelnik, bez względu na wiek, znający podstawowe słowa angielskie, czy korzystając ze słownika angielskiego, może poznawać podczas lektury zarówno opisywane zagadanie, często przybliżające sposób życia w Europie czy Polsce, jak też podstawy języka polskiego, mając zawsze obok słowa angielskiego jego polską wersję, - od wspierających nas: Dziennika Wschodniego i Kuriera Lubelskiego, przekazałem kilkanaście płyt CD z muzyką z Polski, od Chopina do piosenki biesiadnej, - wraz z wiceburmistrzem Ridhą Abbassi, oraz znajomymi ze stolicy – Tunisu, określiliśmy że koszt około 800 zł przelotu z ich stolicy do Warszawy, jest w zasięgu sfinansowania przez Urząd Miasta Kasserine, ja zaproponowałem nocleg i wyżywienie w moim domu w Lublinie, w związku z tym wspólnie zaproponowaliśmy bibliotekarzom z Kasserine, że jeśli ktoś z nich chciałby to niskim kosztem mógłby odbyć wizytę szkoleniową w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Lublinie, jak też w mieście i Polsce ogólnie, poznając różne formy działalności kulturalnej, także tej realizowanej przez wiele różnych inicjatyw w ramach Centrum Kultury, - taka potencjalna wizyta to jednak także atrakcja dla nas w MBP, jak i naszych czytelników, wiązałaby się z możliwością edukacji międzykulturowej, w formie spotkań, prezentacji gości z Tunezji, dla nas jako pracowników, spojrzenie na swoją pracę z innej perspektywy – daje szansę na również nowe pomysły, inspirację, zmianę ustalonych nawyków – otwarcie się na świat i nowe idee.

Zdecydowanie tego, czego mieszkańcom Kasserine nie brakuje to nadziei na lepszą przyszłość, dla której, w ich wspólnej opinii modelem jest Polska i zmiany ustrojowe które zaszły od 1989, a właściwie już od 1981 roku.


Po spotkaniu roboczym w Urzędzie Miasta odwiedziłem bibliotekę w dzielnicy Inour, zapoznałem się tak z ich warunkami, zbiorami jak i działalnością.KLIKNIJ TUTAJ, TEKSTY PO ARABSKU, ALE SĄ TEŻ ZDJĘCIA, MOŻNA Z NIMI PISAĆ RÓWNIEŻ PO FRANCUSKU I ANGIELSKU.
Mimo ograniczonych możliwości i małych kontaktów, inspiracji z innych kultur (wokół kraje arabskie, Europa za bariera morza i procedury wizowej), mimo trudności podejmują ciekawe inicjatywy, przykładowo wzbogacające miejscową kulturę: tradycyjnie w Tunezji na Dzień Matki dzieci, a pewnie ich rodziny, kupują lub pieką mini-torciki na prezent dla mamy, w zeszłym roku biblioteka Inour zaproponowała żeby dzieci ich odwiedzające wykonały laurki z własną rymowanką – życzeniami dla mamy, jako rozwiązanie tańsze, ale i dużo bardziej kreatywne i możliwe do np. kolekcjonowania przez lata, taka prosta propozycja jest jednak bardzo nowatorska i wzbogacająca lokalne obyczaje.

Ze względu na czasy okupacji francuskiej Tunezja jest właściwie krajem dwujęzycznym, język francuski jest wykorzystywany szeroko w komunikacji oficjalnej, reklamowej, jak i przez wykształconych ludzi na co dzień, chociażby jako wtręty do rozmowy, zastępujące słowa które mniej pasują albo nie występują w arabskim. Również ze względu na to w bibliotece Inour, nawet w dziale dziecięcym, jest to podstawowy podział zbiorów: na książeczki w języku arabskim i francuskim.
Po krótkim zapoznaniu się z bibliotekarkami, które nie były na spotkaniu w Urzędzie Miasta – przekazując im książeczki – zaproponowałem sposób ich wykorzystania – podczas zajęć w bibliotece, oraz potencjalną atrakcyjność uczenia się języka polskiego przez młodego człowieka z Kasserine, jako perspektywy na przykładowo szansę studiów w Polsce.
Po mojej wizycie pojawiała się nowa półeczka – książeczki w języku polskim (z angielskim wyjaśnieniem). Szukają też kontaktu z czytelnikami i ze światem, aktywnie komunikując się za pomocą strony firmowej na Facebooku - KLIKNIJ TUTAJ, TEKSTY PO ARABSKU, ALE SĄ TEŻ ZDJĘCIA, MOŻNA Z NIMI PISAĆ RÓWNIEŻ PO FRANCUSKU I ANGIELSKU.


Ridha Abbasi podsumował ten dzień, jak i całość mojej wizyty, że nawet jeśli trudności uniemożliwią dalszą, inną, bogatszą współpracę, to i tak rozmowy ze mną, inny punkt widzenia, doświadczenia zawodowe i podróżnicze – już spowodowały inspirację i zmianę myślenia, której efektów mamy nadzieję się już niedługo doczekać (może odważą się nas odwiedzić?), a w pozytywny skutek nie wątpimy.
Już po wyjeździe z Kasserine dostałem od nowych przyjaciół ofertę ich pomocy dla nas, która zaskoczyła mnie, dowodziła jak honorowi są to ludzie, oraz że podczas naszego spotkania słuchali również tego co im opowiadałem o tym co ja uważam za nasze potrzeby jeśli chodzi o rozwój MBP Lublin, o tym napiszę w osobnym tekście, mam nadzieję że zaskoczę również czytelników Zakładki.

Podczas kolejnych spotkań, z miejscowymi działaczami społecznymi, wypracowaliśmy kilka pomysłów na jeszcze szerszą współpracę, również o charakterze artystycznym i wiążącym się z rzeczywistymi dużymi korzyściami dla Lublina, o tym jednak napiszę w kolejnej części relacji.

cdn.

Wojciech Olchowski

1 komentarz:

  1. Znasz język arabski? Jesteś nauczycielem języka arabskiego?
    Zajrzyj na http://preply.com/pl/lublin/oferty-pracy-dla-nauczycieli-języka-arabskiego znajdzesz wiele ofert pracy w Lublinie!

    OdpowiedzUsuń