TRANSLATOR

Śmierdzące sprawy / Justyna Polanska "Pod niemieckimi łóżkami"

Niezbyt często czytuję popularną literaturę piękną. Czasami, ze względu na swój zawód i trochę ciekawość, muszę jednak wybrać coś lekkiego. Tak też było z mocno rozreklamowaną książką Justyny Polanskiej "Pod niemieckimi łóżkami". Do tej pory nie mogę zrozumieć co skłoniło mnie do wyboru tego "wybitnego" dzieła. I co spowodowało, że nie zrezygnowałam z jego czytania po pierwszych dziesięciu stronach.

  
"Zjadliwe, ironiczne spojrzenie bezlitośnie obalające stereotyp porządnych Niemców" - krzyczy z okładki. W rzeczywistości jest to nudnawa, mało ciekawa opowieść o tym, jak prawa (sic!) Polka wykonuje ciężką pracę za dobre pieniądze. Znam wiele sprzątaczek pracujących na Zachodzie, przez dwa lata byłam nawet jedną z nich. Nie znam jednak żadnej, tak uczciwej jak pani Polanska. Nie twierdzę jednak, że autorka może nie stanowić wyjątku. Według reklamy, Justyna Polanska codziennie poznaje pikantne sekrety swoich pracodawców. Jest to np. załatwianie potrzeb fizjologicznych obok muszli klozetowej, posiadanie pościeli w małe, słodkie misie, jedzenie palcami i chowanie lubrykantów oraz filmów pornograficznych w szafce nocnej. Sięgając po książkę spodziewałam się obnażania bardziej niezwyczajnych tajemnic. Rozczarowanie numer jeden.

Z treści książki wyczytamy, że autorka jest osobą inteligentną, o nieprzeciętnym wręcz poczuciu humoru. Próbuje nam to udowadniać. Natomiast ja chyba jestem zbyt słabo rozgarnięta, żeby te inteligentne żarty chwytać. Szkoda, bo tak bardzo chciałabym się dowiedzieć, co przysłowiowy autor miał na myśli! Jedyną pozytywną, według mnie, informacją w "Pod niemieckimi łóżkami" jest ta, mówiąca w jaki sposób mogę wywabić różnego rodzaju plamy i doczyścić zaśniedziałe srebra. Chociaż porady dotyczące mycia kosza na śmieci, żeby nie śmierdział oraz kładzenie na górze szafek kuchennych starych gazet, żeby się nie brudziły, "powaliły mnie na łopatki".

Marta Piasecka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz