TRANSLATOR

O niepełnosprawności z przymrużeniem oka / "Chce się żyć" Macieja Pieprzycy

Książka „Chce się żyć” Macieja Pieprzycy ukazująca się równolegle z premierą filmu, to wzorowana na prawdziwych wydarzeniach, doskonała opowieść dla każdego, w każdym wieku.   
Główny bohater, a zarazem jej narrator, Mateusz Rosiński, cierpi na rozległe porażenie mózgowe. Nie ma z nim żadnego kontaktu, nie mówi i nie chodzi, do tego nigdy nie zrozumie, co się wokół niego dzieje. Lekarz wystawił diagnozę: Mateusz jest rośliną i do końca życia nie będzie można się z nim porozumieć. Jedynie matka nie chce w to uwierzyć, ona ciągle ufa, że pewnego dnia nawiąże kontakt z synem. I słusznie. Diagnoza okazuje się błędna. Chłopak, nie tylko rozumie zewnętrzny świat, w dodatku ma niezwykłe poczucie humoru i dystans do swojej ułomności. W filmie genialnie ukazuje to scena, w której przychodzący z komunią do sparaliżowanych osób ksiądz, powtarza do każdego z mieszkańców „Bóg cię kocha”. Na co bardzo ironicznie, z przekorą wewnętrzny głos chłopaka odpowiada: „Co by było, gdyby mnie nienawidził?”.

Pisząc książkę, w której głównym bohaterem jest niepełnosprawny, bardzo łatwo wpaść w pułapkę ckliwości i pretensjonalnej sentymentalności. Maciejowi Pieprzycy niebywale udało się tego uniknąć. Powieść „Chce się żyć” jest prosta, lekka, bezkompromisowa, ale też niezwykle piękna, oszałamiająco wzruszająca, nie wzbudzająca u czytelnika litości. To fantastyczna opowieść o pozytywnym, ciepłym, upartym, mądrym chłopaku, który z wielką cierpliwością znosi krzywdę i niezrozumienie. Z takim bohaterem czytelnik chętnie się zaprzyjaźnia. Nie da się nie lubić kogoś takiego, jak Mateusz.

Jeśli chodzi o ekranizację powieści, widziałam już kilka dobrych filmów o podobnym temacie, chociażby „Motyl i skafander” czy „Nietykalni”. Wartość tego filmu nie bierze się jednak wyłącznie ze znajomości struktur fabularnych reżysera. Bierze się przede wszystkim stąd, że Maciej Pieprzyca oddaje Mateuszowi (Dawid Ogrodnik/Kamil Tkacz) głos, wprowadza hipotetyczny, ale jakże ważny, monolog wewnętrzny, który od początku filmu towarzyszy opowieści. Widz rozumie zatem wszystko, czego nie potrafi zrozumieć najbliższe otoczenie Mateusza. Może dlatego od początku staje po jego stronie, jest w nim, patrzy jego oczami i zaczyna, tak jak Mateusz, odczuwać mur cielesnego więzienia.  

Jak każdy człowiek, Mateusz ma ciekawe zainteresowania. Fascynuje go astronomia, którą zaszczepił w nim ojciec (Arkadiusz Jakubik). Zachwyca się na widok kobiecych biustów…hmm, jak każdy facet. Nie bez powodu uważa, że najlepszymi rzeczami stworzonymi przez Boga są gwiazdy i cycki. Chce pokazać bliskim, że mimo niesprawnego ciała, jego głowa pracuje, jak u człowieka zdrowego. Kierując się wpojoną przez ojca zasadą „dobrze jest”, nie traci nadziei, nigdy się nie poddaje, co w rezultacie doprowadzi go do łączności ze światem.  

Pieprzyca mówi o rzeczach ważnych, takich jak miłość, przyjaźń, godność, zrozumienie czy wytrwałość przez pryzmat zwykłego życia, przyziemnych zdarzeń, zachowań i przede wszystkim wyzwań, jakie stoją przed niepełnosprawnym chłopakiem (wdrapywanie na kanapę i parapet, jedzenie zupy). Nawet zakład dla osób upośledzonych, w którym znalazł się Mateusz, nie straszy. Staje się azylem, miejscem szczególnym, domem, w którym każdego dnia usłyszy „Będzie piękny dzień, chce się żyć!”.

Szczerze przyznam, że bardzo pozytywnie się zaskoczyłam. Myślałam, że będzie  cukierkowo, ckliwie, sentymentalnie, litościwie…a jednak nie! Miła niespodzianka! Film okazał się krzepiący, zabawny, wzruszający, ciepły, bez fałszywej litości. Mając łzy w oczach śmiałam się i kibicowałam Mateuszowi w jego poczynaniach. Taki rodzaj kina do mnie przemawia. Takie kino chce oglądać! Ale czy trzeba spojrzenia osoby niepełnosprawnej, żeby śmiało móc powiedzieć „dobrze jest".


Dorota Olejniczek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz