TRANSLATOR

Z pamiętnika młodej bibliotekarki... Historia pewnej książki




Wszystko zaczęł się w bibliotece. Stałam na półce trochę w głębi, jak przestraszone zwierzątko, ale czyjaś czuła ręka wydobyła mnie z mroków i ustawiła równo razem z innymi. Teraz miałam lepszy widok na miejsce, w którym się znajdowałam. Było duże, przestronne, jasno oświetlone. Chodziło po nim dużo ludzi. Czasami wybierali książki, przeglądali je i odkładali z powrotem na półki, innym razem zabierali je ze sobą. Nie wiedziałam, co dalej się z nimi dzieje. Zastanawiałam się nad tym, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Marzyłam o tym, że kiedyś wybiorą mnie. Kiedy ktoś przechodził prężyłam grzbiet i cichutko szeleściłam kartkami prosząc o uwagę, ale nikt się nie zatrzymywał. Dni mijały a mnie zjadała ciekawość. Czy jest świat poza biblioteką? Co tam jest? Kiedyś jedna z nowo przybyłych książek zdradziła mi, że z miejsca, w którym wcześniej stała widziała świat za oknem. „Opowiedz mi”. - prosiłam. „Tam jest pięknie, zielono, ale chodzą ludzie z czworonożnymi istotami, które potrafią oślinić Twoje strony” - odpwiedziała „nowa”. „Fuj” - wzdrygnęłam się. Jednak nie zraziło mnie to, zastanawiałam się czy kiedyś dane mi będzie zobaczyć ten świat. W końcu stało się to, na co tak niecierpliwie czekałam. Wypielęgnowane, damskie dłonie objęły mnie w pasie i delikatnie otworzyły. Starałam się opowiadać moją opowieść jak najciekawiej, przykuć uwagę czytelniczki już od pierwszej strony i wciągnąć tak, żeby nie mogła się ode mnie oderwać. Zastanawiała się chwilę, która dla mnie była wiecznością. W końcu podjęła decyzję, weźmie mnie ze sobą. Co za radość! Pęczniałam z dumy kiedy niosła mnie obok innych półek ku miejscu gdzie miały mnie czekać niesamowite przygody ...

c.d.n.

Sylwia Rytko-Siodłowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz