TRANSLATOR

„Dzieci Norwegii. O państwie (nad)opiekuńczym” Maciej Czarnecki

Norwegia – kraj fiordów i zorzy polarnej, dla wielu kraina marzeń. Zamieszkuje ją prawie dziewięćdziesiąt sześć tysięcy Polaków (dane z 2016 roku). Prawdopodobnie jest ich znacznie więcej. Łatwość znalezienia pracy, możliwość wyższych zarobków i lepszy standard życia powodują, że Polacy przeprowadzają się tam całymi rodzinami. Istnieje jednak coś nieidealnego w tym jakże idealnym kraju. Bernevernet – norweski ośrodek zajmujący się ochroną praw dzieci, który w ostatnich latach stał się źródłem wielu rodzinnych tragedii. Możemy się o nich dowiedzieć za sprawą dziennikarza Macieja Czarneckiego, który postanowił sprawdzić, jak rzeczywiście funkcjonuje instytucja, przed którą na forach internetowych przestrzegają się rodzice z Polski i wielu innych krajów.
Barnevernet ma obowiązek reagowania na każde najmniejsze doniesienie, ma dostrzegać problem w zarodku i działać prewencyjnie. Polacy nazywają to „donosami”, natomiast Norwegowie poinformowanie służb traktują jako społeczny obowiązek oraz sygnał zainteresowania dobrem dziecka. Niedawny sondaż TNS pokazał, że 33 proc. Polaków uważa, iż „lanie jeszcze nikomu nie zaszkodziło”, tymczasem w Norwegii sam klaps czy pociągnięcie za ucho uznawane są za przemoc. To zestawienie pokazuje ogromną różnicę w podejściu do wychowania dzieci i ich relacji z rodzicami. Nie dziwi zatem, że przeciwko Barnevernetowi najbardziej protestują imigranci.

W swoim reportażu Maciej Czarnecki przedstawia różne sytuacje rodzin, do których zapukali pracownicy Barnevernetu. Czasem działali słusznie, innym razem ich działanie było bezzasadne, wręcz brutalne. Mnie osobiście najbardziej dotknęła historia Jolanty, niewysokiej blondynki po czterdziestce, która w Norwegii mieszka od osiemnastu lat i jak sama mówi „zdążyła już trochę poznać ten kraj”. Początki jej tragicznej historii sięgają połowy lat dziewięćdziesiątych, kiedy to Jolanta studiowała w Łodzi kulturoznawstwo, gdzie poznała swojego przyszłego męża Einara, norwega. Jak się później okazało molestował swoją własną córkę, a mimo to sąd w Norwegii zadecydował, że dzieci zostaną z nim, ponieważ „stan psychiczny matki był mocno zmienny i pod wpływem konfliktu z ojcem”. Wobec mężczyzny nie wyciągnięto żadnych konsekwencji. Jest wolny, nie ukrywa się, posiada nawet konto na portalu couchsurfing.com umożliwiającym darmowe noclegi, reklamuje się również na forum portalu MojaNorwegia.pl oferując kursy języka norweskiego, chwaląc się przy tym znajomością języka polskiego.

Książka wzbudza wiele kontrowersji wśród czytelników. Ja nie opowiadam się po żadnej ze stron, ponieważ nie jestem zwolenniczką norweskiego systemu wychowywania dzieci, ale wydaje mi się, że polski system również pozostawia wiele do życzenia.  

Polecam. Solidny reportaż.

Dorota Olejniczek-Klementewicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz