TRANSLATOR

„Czuję ogrom miasta i jej podupadłą potęgę podszytą szaleństwem”* / „Bukareszt. Kurz i krew” Małgorzata Rejmer


Książka Małgorzaty Rejmer „Bukareszt. Kurz i krew” to różnorodny portret Bukaresztu i ludzi zanurzonych w historii tego miasta. Autorka bacznie przygląda się dwuznacznemu stosunkowi Rumunów do ich przeszłości. W osobisty sposób bada traumę, która niestety wciąż, pomimo upływu tylu lat, powraca do ludzkiej świadomości. Bohaterowie książki mówią o społeczeństwie milczenia, który przywykł do terroru i związanego z nim cierpienia.

„Trzeba na siłę wymyślać,
co tu jest pięknego,
a i tak się umiera z tęsknoty.”

Pierwsza część utworu, „Komunizm. Błoto i złoto”, mówi o najtragiczniejszych i najmroczniejszych czasach w rumuńskiej historii, a mianowicie o okresie komunizmu – o Securitate, o więzieniu w Pitesti i stosowanych tam metodach, o efektach słynnego dekretu z 1966 roku zakazującego aborcji i antykoncepcji, o systemie, w którym „każdy jest ofiarą”, terrorze, podsłuchach, donosach, biedzie, głodzie, trzęsieniach ziemi, watahach bezpańskich psów, jak i o samych rządach Nicolae Ceausescu i efekcie jego chorej wyobraźni, monumentalnego pałacu dyktatora zwanym Domem Ludu. To w tej części mamy do czynienia z tragicznymi losami rumuńskiego społeczeństwa, ale też z bardzo powikłaną historią tego kraju.

Część druga, zarazem najkrótsza, „Międzywojnie. Oko i ostrze”, jest opowieścią z okresu między wojnami oraz II wojny światowej. To opowieść o Wielkiej Rumunii, absurdalnych władcach, porozumieniu z Hitlerem, krwawym antysemityzmie i radzieckim rozrachunku, ale też o przedwojennym Bukareszcie architektonicznie przypominającym Paryż.

Trzecia część, „Współczesność. Orient i obłęd”, opowiada o czasach od rewolucji 1989 roku do dnia dzisiejszego. To mało wesoły obraz współczesnej Rumunii, która niestety wciąż dręczona jest kryzysami i biedą, ale też korupcją i nie potrafiącymi zarządzać tym krajem politykami. To ciągle Rumunia, która nie rozliczyła się ze swoją przeszłością. To w tej części Małgorzata Rejmer sięga również czasów starożytnych, zastanawiając się, kim są Rumuni, co przejęli z Daków, a co od Rzymian, którzy ich podbili. Ta część książki jest równocześnie najbardziej anegdotyczna, zwiera m. in. zabawną opowieść o wierze w przesądy, barwnych i wyrafinowanych przekleństwach na różne okazje, bukaresztańskich taksówkarzach i budynkach zagrożonych zawaleniem.

„Bukareszt zbiera grzechy całej Rumunii,
żeby reszta kraju pozostała piękna.”

Mimo iż jest to obraz miasta zarówno pięknego, jak i brzydkiego, można się nim zafascynować, bowiem w oku Rejmer zyskuje przede wszystkim to, co odstaje, jest dziwne i dzikie, kalekie, egzotyczne, nieoczywiste, to czego nie da się racjonalnie wytłumaczyć. Opowiedziane historie są z jednej strony bardzo mroczne, smutne i przygnębiające, momentami brudne i złe, słodkie i gorzkie, ale jednocześnie na swój własny sposób niepowtarzalne, uwodzące i absolutnie wciągające.   

„Bukareszt jest słodko-gorzki.
Nie znajduję w nim łatwego piękna.”

Autorka zabiera nas w piękną podróż przez historyczną, topograficzną, socjologiczną i psychologiczną Rumunię. Taki Bukareszt, stawiany na nowo, z całym swoim chaosem i nieprzewidywalnością, można mimo wszystko pokochać!

Książka napisana z wielkim literackim smakiem!

* tytuł i cytaty pochodzą z książki

Dorota Olejniczek-Klementewicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz