„Dziewczyna z pociągu”
to książka, która zyskała ogromną popularność, zanim jeszcze trafiła
na polski rynek wydawniczy. Polecana i chwalona przez Tess Gerritsen,
Stephena Kinga, Lisę Gardner. Mnie nie rozczarowała.
Główna bohaterka, Rachel straciła wszystko, co miała – męża, dom, pracę
i przyjaciół. Wynajmuje pokój u koleżanki i spędza dni
na upijaniu się oraz – aby ukryć fakt, że nie pracuje –
na jeżdżeniu pociągiem do Londynu i z powrotem.
W trakcie tych przejażdżek zaczyna obserwować mieszkańców domu przy
torach, wymyśla im imiona, snuje rozważania kim są i zazdrości życia,
które według niej jest idealne.
Pewnego dnia Rachel budzi się skacowana, z rozbitą głową i wrażeniem, że stało się coś złego… Nie wie, co się wydarzyło, nie pamięta poprzedniego wieczoru, a niedługo potem okazuje się, że Megan, kobieta z domu przy torach, zaginęła… Rachel postanawia odkryć co się stało, ale przede wszystkim musi ustalić, co ona sama ma wspólnego ze zniknięciem Megan. Nie jest to łatwe, ponieważ nikt nie chce jej uwierzyć.
Powieść jest świetnie prowadzona poprzez narrację – autorka oddaje głos swoim bohaterkom – Rachel, która nie wie, co z jej wspomnień jest prawdą, a co wytworem wyobraźni, Megan, która nie może uporać się z tajemnicą z przeszłości, oraz Annie – nowej żonie byłego męża.
Sam wątek sensacyjny nie jest
szczególnie skomplikowany. Tym, co tworzy klimat powieści jest tło
psychologiczne: alkoholizm Rachel, jej świadomość, że to, co najlepsze ma
już za sobą i tęsknota za poczuciem bezpieczeństwa i miłości,
przeszłość, z którą Megan nie potrafi się pogodzić. Ciekawy też jest wątek
Anny, która bez skrupułów odebrała męża Rachel, a teraz sama obawia
się, czy Tom nie spotyka się z byłą żoną.
Jest to historia ludzkich
słabości i ciemnych stron naszej duszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz