Cynizm to według słownika języka polskiego PWN lekceważące odnoszenie się do ogólnie uznawanych autorytetów i zasad etycznych. Czy kolejna książka Piotra C. mieści się w tej definicji?
Książka nieco lepsza od swojej poprzedniczki. Jednak z przykrością stwierdzam, że na kolana mnie nie powaliła. O ile pierwsza część była czymś nowym, okraszonym - nazwijmy to grzecznie - "lekkim piórem" autora, to druga jest dokładnie książką o niczym.
W kolejnej części dalej śledzimy losy bohaterów uwikłanych w pętlę życia i pracy. Wątki niektórych postaci z części pierwszej zostały w końcu nieco rozbudowane tak, że są one wbrew pozorom nam nieco bliższe. Kancelaria - bez zmian - wyciska z pracowników wszystkie soki życiowe, Czarny, jak zwykle jeździ czarnym Civikiem, wyrywa laski, korzysta z tego, co daje mu comiesięczne wynagrodzenie za ciężką pracę i możliwość życia w stolicy. Połączenie tych rzeczy daje mieszankę wybuchową, do której już przywykliśmy dzięki lekturze części pierwszej. Szkoda tylko, że kolejne wątki pojawiają się, by za chwilę zaginąć w otchłani kolejnych sprośnych opowiastek o seksie. Mam wrażenie, że książka pisana jest w formie dziennika, w którym powyrywano kartki i powklejano je na nowo, nie parząc na odpowiednią kolejność.
W drugiej części "Pokolenia..." mieliśmy okazję przekonać się, jak bardzo dziwne i pokręcone bywają kobiety i że na nie właśnie mozemy zwalić całe zło tego świata. Według autora, gdyby chociaż jeden facet skupił się chociaż raz na słowach i potrzebach pani swego serca, to możliwe, że uniknęlibyśmy fali rozwodów i rozpadających się związków, a świat byłby po prostu piękniejszy.
O ile pierwszą część uznałam za satyrę o wielkomiejskim życiu, o tyle część druga to juz stanowczo zbyt wiele. Jej monotematyczność aż prosi się o kilka ostrych słów. W kółko o seksie, a w międzyczasie odskocznia do wątków rodem z Master Chef'a. Do tego jeszcze główny bohater. W pierwszej części był kimś wyjątkowym, niegrzecznym, łobuzem, którego choć na chwilę chciałaby pokochać niejedna kobieta. W drugiej części jest... bez zmian: zapatrzonym w siebie egocentrykiem, dla którego nie liczy się nic oprócz jego samego. Jego podboje miłosne i kolejne historie z cyklu poznałem - zaciągnąłem do łózka, sprawiają wrażenie bycia projekcją marzeń autora o nierealnym świecie, niż faktycznym opisem rzeczywistych zdarzeń.
Szkoda.
Może jest to po prostu książka dla ludzi z dużym dystansem do otaczającego świata i siebie? Jedynie finał napawa optymizmem. Ma się nadzieję, że Czarny może w końcu przejrzy na oczy i stanie się... człowiekiem.
Aby dojść do takich konkluzji należy najpierw przebrnąć przez 300 stron opowieści o pokoleniu współczesnych kobiet i ich marzeniach o prawdziwej, szczerej i bajecznej miłości.
Agata Wolanin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz