Nikt nie pisze o zakonnicach. Sama autorka
zresztą podaje przyczynę – zakonnice nie chcą mówić o sobie i życiu
w klasztorze. Marcie Abramowicz udało się dotrzeć jedynie
do kilkunastu, które po wystąpieniu z zakonu zdecydowały
się opowiedzieć, jak tam jest.
Obraz, wyłaniający się z opowieści kobiet
jest poruszający – niektóre spędziły w zakonie kilka, niektóre
kilkanaście lat, ale wszystkie podkreślają – najważniejsza jest pokora
i posłuszeństwo. Posłuszeństwo absolutne, bez względu na własne
przekonania, logikę czy poczucie sprawiedliwości. Te niepokorne nie mają szans.
Ciężka praca fizyczna, wielogodzinne modlitwy i żadnych kontaktów
ze światem zewnętrznym. Studia? Wykluczone. Spotkania z rodziną?
Bardzo rzadkie i na ściśle ustalonych zasadach. Listy przychodzące
od bliskich są czytane i sprawdzane, te do odesłania też należy
oddawać w otwartej kopercie. Przyjaźnie między siostrami? Absolutnie
niewskazane. Pieniądze? W niektórych zakonach jest kieszonkowe. W innych
siostry muszą prosić nawet o gumkę do włosów.
Z relacji byłych zakonnic wyłania się smutny
obraz samotnego życia wśród nakazów i zakazów, w którym sfera
duchowa zepchnięta zostaje na dalszy plan.
Druga część książki poświęcona jest omówieniu
zasad, nadanych przez Watykan i konstytucję. Są też rozmowy z księżmi,
którzy współpracują z zakonnicami. Nawet ich zaskakują sztywne zasady
i ograniczenia narzucone kobietom w habitach.
Niektórzy księża mówią, że „zakonnice
to współczesne niewolnice. Są na samym dole kościelnej hierarchii”.
I to chyba najlepsze podsumowanie, jakie przychodzi do głowy
po lekturze.
Olga Wójtowicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz