90 lat temu - 29 października 1924 roku -
urodził się Zbigniew
Herbert, jeden z najważniejszych polskich poetów XX wieku, pisarz o
wielkim dorobku, wyjątkowym autorytecie artystycznym i moralnym, o biografii
tragicznie uwikłanej w historię XX wieku.
"Każdy kraj ma w ciągu całej
swojej historii zaledwie kilku takich poetów, których słowa stają się
własnością języka przekazywaną z pokolenia na pokolenie. Tak stało się z poezją
Herberta jeszcze za jego życia" - pisał Czesław
Miłosz.
Zbigniew Herbert przyszedł na
świat we Lwowie. Rok przed wybuchem wojny rozpoczął naukę w Gimnazjum im.
Kazimierza Wielkiego. Wiosną 1944 roku, uciekając przed kolejnym wkroczeniem
sowietów do Lwowa, rodzina Herbertów przeniosła się do Krakowa. Herbert uzyskał
dyplom tamtejszej Akademii Ekonomicznej, uczęszczał też na zajęcia na krakowskiej
Akademii Sztuk Pięknych oraz rozpoczął studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu
Jagiellońskiego, które kontynuował na Wydziale Prawa i Filozofii Uniwersytetu
Mikołaja Kopernika w Toruniu. Dyplom uzyskał w 1949 roku.
W 1950 roku przeniósł się do Warszawy.
W tym samym roku debiutował na łamach tygodnika "Dziś i jutro".
Początkujący poeta drukował swoje wiersze pod pseudonimami Patryk oraz Stefan
Martha. W Warszawie żył w bardzo trudnych warunkach, przez kilka lat dzielił
powierzchnię małego mieszkania na Wiejskiej z dwunastoma sublokatorami.
Współpracował z "Tygodnikiem Powszechnym", "Słowem
Powszechnym", współredagował miesięcznik "Poezja". W roku 1956
wydał swój debiutancki zbiór wierszy "Struna światła".
"Herbert nie ma jeszcze trzydziestu lat, jest szczupły, niewysoki, trochę słabowity. Wygląda uczniakowato, ubiera się biednie i przeciętnie, ale schludnie, ma małą zabawną twarz o zadartym, pełnym pogody nosie i ładne, jasne, uśmiechnięte oczy. (...) Oczywiście, klepie biedę przykładową, zarabiając kilkaset nędznych złotych jako kalkulator-chronometrażysta w jakiejś spółdzielni inwalidów. Pogoda, z jaką Zbyszek znosi tę mordęgę po ukończeniu trzech fakultetów, przypomina hagiograficzne przypowieści z pierwszych wieków chrześcijaństwa" - pisał Leopold Tyrmand w "Dzienniku 1954".
"Herbert nie ma jeszcze trzydziestu lat, jest szczupły, niewysoki, trochę słabowity. Wygląda uczniakowato, ubiera się biednie i przeciętnie, ale schludnie, ma małą zabawną twarz o zadartym, pełnym pogody nosie i ładne, jasne, uśmiechnięte oczy. (...) Oczywiście, klepie biedę przykładową, zarabiając kilkaset nędznych złotych jako kalkulator-chronometrażysta w jakiejś spółdzielni inwalidów. Pogoda, z jaką Zbyszek znosi tę mordęgę po ukończeniu trzech fakultetów, przypomina hagiograficzne przypowieści z pierwszych wieków chrześcijaństwa" - pisał Leopold Tyrmand w "Dzienniku 1954".
W latach 60. Herbert, fascynujący
się kulturą śródziemnomorską, zaczął podróżować - jeździł do Włoch i Grecji, a
także do Niemiec, Francji i Holandii. Te wyprawy zaowocowały tomami esejów,
takimi jak "Barbarzyńca w ogrodzie" (1962) i "Martwa natura z
wędzidłem" (1993). Poeta wydawał też kolejne tomiki: "Hermes, pies i
gwiazda" (1957), "Studium przedmiotu" (1961), "Napis"
(1969), "Pan Cogito" (1974), które spotkały się z entuzjastycznym
przyjęciem.
Josif Brodski w przedmowie do
włoskiej edycji poezji Herberta pisał o nim: "W wierszu wykłada swoje
racje nie przez podwyższanie temperatury, lecz przez jej obniżanie: aż do
stopnia, w którym jego wersy, jego strofy - niczym metalowy parkan w zimie -
zaczynają parzyć przy dotknięciu".
Herbert angażował się też w
działalność opozycyjną. W grudniu 1974 roku podpisał tzw. List 15, żądający
udostępnienia Polakom zamieszkałym w ZSRR kontaktu z polską kulturą. W grudniu
1975 roku, wobec projektowanych zmian w konstytucji, a zwłaszcza planowi
wpisania do niej kierowniczej roli PZPR i wieczystej przyjaźni z ZSRR, podpisał
"Memoriał 59". Wiersz "Przesłanie Pana Cogito" z 1974 roku
stał się swoistym hymnem tworzącego się ruchu opozycyjnego.
Pan Cogito, bohater słynnego
cyklu z 1974 r. i wielu wierszy późniejszych "jest szarym człowiekiem,
czytelnikiem gazet i bywalcem brudnych przedmieść; z drugiej strony jednak jest
odbiciem świadomości potocznej, ale jej się nie poddaje, szukając oparcia w
pamięci o utraconym dziedzictwie ludzkości" - pisał Stanisław
Barańczak. "W latach 80. nieomal zapomniano, iż Pan Cogito nie
walczył z komunistami, nie strajkował, nie konspirował, nie uczestniczył w
manifestacjach, lecz starał się uporać z problemem samodzielnego, nie
determinowanego przez historię określenia swej postawy, oraz że jego
bohaterstwo wykluwało się z przezwyciężenia powszechnego oportunizmu i tkwiącej
w nim samym nijakości" - przypominał Piotr
Matywiecki.
O wydanym w 1984 roku tomie
Herberta "Raport z oblężonego Miasta" Stanisław Barańczak pisał:
"Poeta, który choć w jednym wierszu zawarł formułę zbiorowego losu ludzi
swojej epoki, może już mówić, że spełnił zadanie swojego życia. A tu jeden
tomik przynosi tego rodzaju wierszy-formuł co najmniej kilka...".
W 1986 r. środowisko pisarzy
zbulwersował wywiad Zbigniewa Herberta, który znalazł się w książce Jacka
Trznadla "Hańba domowa" - zbiorze wywiadów z polskimi pisarzami na
temat postaw twórców w okresie stalinizmu. Wypowiedź Herberta zawierała krytykę
kolegów pisarzy zaangażowanych niegdyś w komunizm, m.in. Jerzego Andrzejewskiego,
Kazimierza Brandysa, Tadeusza
Konwickiego.
Na początku lat 90. Herbert
zdystansował się wobec środowiska "Gazety Wyborczej", zarzucając jej
redaktorowi naczelnemu Adamowi Michnikowi torpedowanie działań zmierzających do
dekomunizacji i przeprowadzenia lustracji w Polsce oraz sprzyjanie
postkomunistom. W listopadzie 1994 r. Herbert udzielił "Tygodnikowi
Solidarność" wywiadu, który zainaugurował jego stałą współpracę z tym
pismem. Poeta zaostrzył w nim jeszcze oskarżenia z "Hańby domowej":
"Za to zatarcie różnic (między PRL-em a III RP) odpowiedzialne są nie
tylko nowe elity, ale te dawno utworzone. Ich hierarchia utrzymuje się do dziś.
Są to elity zawodowe, nawet po śmierci: elity trupów" - mówił poeta.
W wywiadzie dla "Tygodnika
Solidarność" Herbert skrytykował też ostro swego przyjaciela, Czesława
Miłosza, zarzucając mu konformizm i tchórzostwo. Pisał m.in.: "Jest
człowiekiem rozdartym, o nieokreślonym statusie narodowym, metafizycznym,
moralnym. (...) Ogłosił się obywatelem Wielkiego Księstwa Litewskiego", co
"zwalnia od wszelkich obowiązków wobec aktualnej rzeczywistości".
Przede wszystkim jednak Herbert
przypomniał swoją kłótnię z Miłoszem sprzed lat: "Był to 1968 czy 1969
rok. Powiedział mi - na trzeźwo - że trzeba przyłączyć Polskę do ZSRR. Ja na
to: <Czesiu, weźmy zimny tusz i chodźmy na drinka>. Myślałem, że to żart
lub prowokacja. Lecz gdy powtórzył to na kolacji, gdzie byli Amerykanie, którym
się to nawet spodobało - wstałem i wygarnąłem. Takich rzeczy nie można mówić -
nawet żartem" - wspominał Herbert.
Zdzisław Najder uważa, że sporu Herberta z Miłoszem "nie można sprowadzać (...) do owego niefortunnego żartu, na który podobno pozwolił sobie Miłosz". Zdaniem Najdera, samo wydarzenie było tylko pretekstem dla ujawnienia różnic między poetami - odmiennej oceny II RP, tradycji polskiej martyrologii, Powstania Warszawskiego, wobec których Miłosz bywał krytyczny. Miłosz w krótkim oświadczeniu dla "Rzeczpospolitej" nazwał pomawianie go o chęć przyłączenia Polski do ZSRR "złośliwością".
Zdzisław Najder uważa, że sporu Herberta z Miłoszem "nie można sprowadzać (...) do owego niefortunnego żartu, na który podobno pozwolił sobie Miłosz". Zdaniem Najdera, samo wydarzenie było tylko pretekstem dla ujawnienia różnic między poetami - odmiennej oceny II RP, tradycji polskiej martyrologii, Powstania Warszawskiego, wobec których Miłosz bywał krytyczny. Miłosz w krótkim oświadczeniu dla "Rzeczpospolitej" nazwał pomawianie go o chęć przyłączenia Polski do ZSRR "złośliwością".
W ostatnich latach życia, bardzo
już chory na astmę, Herbert nie rezygnował z uczestniczenia w życiu
politycznym. W roku 1994 zainicjował zbiórkę pieniędzy na pomoc dla pogrążonej
w wojnie z Rosją Czeczenii, a także napisał list otwarty z poparciem dla
nieuznawanego przez Moskwę prezydenta Czeczenii Dżochara Dudajewa. W 1995 roku
Herbert skierował do ówczesnego prezydenta Lecha Wałęsy list domagający się
rehabilitacji płk. Ryszarda Kuklińskiego.
Zbigniew Herbert zmarł 28 lipca w Warszawie w wieku 73 lat. Gdy umierał nad miastem szalała burza. Przypadek sprawił, że ostatni tomik poety, który ukazał się na krótko przed jego odejściem nosi tytuł "Epilog burzy".
Zbigniew Herbert zmarł 28 lipca w Warszawie w wieku 73 lat. Gdy umierał nad miastem szalała burza. Przypadek sprawił, że ostatni tomik poety, który ukazał się na krótko przed jego odejściem nosi tytuł "Epilog burzy".
Źródło:
http://www.instytutksiazki.pl/wydarzenia,aktualnosci,31992,90-lat-temu-urodzil-sie-zbigniew-herbert.html
Lublin również nie zapomniał o
Herbercie. Dominikanie zapraszają na spotkanie pod hasłem „Porozmawiajmy o
Herbertach i Herbercie”. W Radio Lublin natomiast będzie można posłuchać
audycji poświęconej Herbertowi w ramach „Wieczorów literacko-muzycznych”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz