TRANSLATOR

Podróż po niezwykłym komiksie / "Maus" Art Spiegelman

Komiks to dość specyficzne medium. Ma kartki, okładkę, ale zamiast klasycznego tekstu - rysunki. W wielu krajach taka forma przekazywania treści posiada bardzo wysoką pozycję, a np. w Japonii jest wręcz jednym z głównych elementów kultury. W Polsce, jak na razie, z komiksem jest raczej słabo, głównie dlatego, że nie mamy żadnej tradycji w tym kierunku. Podczas gdy w USA Superman i Kapitan Ameryka walczyli z nazistami, reklamowali płatki dla dzieci czy wymieniali uprzejmości z prezydentem Kennedym, u nas rynek komiksowy właściwie nie istniał.
 
W późniejszych latach pojawiły się Tytusy, Kajko i Kokosz czy Thorgal oraz trochę innych, często całkiem niezłych rzeczy, takich jak Cykl wg. Ericha von Danikena (swoją drogą dopuszczony przez cenzurę głównie dlatego, że Daniken był zwolennikiem teorii dotyczącej wpływu pozaziemskiej cywilizacji na rozwój życia na ziemi, co stało w sprzeczności z naukami kościoła. Taki układ był oczywiście bardzo na rękę ówczesnej władzy). 
 
Nie zmienia to jednak faktu, że komiksów na rynku było mało, czytały je głównie dzieci i młodzież, a dorośli traktowali raczej "z przymrużeniem oka" czy wręcz jako coś niezbyt poważnego. Dziś sytuacja wygląda zdecydowanie lepiej, ale nadal komiks jest często kojarzony jako "literatura niepoważna".

Dzieło (tak, to dobre słowo), na które chciałbym zwrócić uwagę, jest jawnym zaprzeczeniem takiego poglądu. Nie dość, że kwestie w nim poruszane dotyczą w głównej mierze Holocaustu, to jeszcze autor (Art Spiegelman), dostał za ten komiks Pulitzera.
Pulitzera za komiks? No jak to?!
Czytałem w swoim życiu wiele powieści graficznych (to określenie bardziej pasuje do niektórych historii, niż słowo komiks), niektóre z nich były naprawdę doskonałe, ale żeby od razu dawać Pulitzera?
Wystarczy jednak wziąć MAUS'a do ręki i przeczytać, żeby zrozumieć dlaczego. Rysunki są proste, nie ma w nich nic pięknego, jednak pomimo tego (a może właśnie dzięki temu) idealnie komponują się z tematem. Z kolei historia jest naprawdę świetna (nie będę streszczał, to po prostu trzeba przeczytać). Oprócz niej autorowi doskonale udało się coś jeszcze. Uniknął prostego i schematycznego przedstawienia bohatera komiksu, Władka Szpigelmana, jako postaci czystej, której psychika została zniszczona pod wpływem wojny. Dzięki temu czytelnik doskonale widzi, które zachowania są efektem holokaustu, a które wynikają z charakteru Władka Szpigelmana. Za to autorowi należą się ogromne słowa uznania, tym bardziej, że Art Spiegelman nie opisywał w komiksie osoby obcej, tylko swojego ojca.

MAUS to doskonała propozycja zarówno dla wielbicieli komiksów, jak i dla ich zagorzałych przeciwników. Jestem przekonany, że po przeczytaniu tej pozycji, wiele osób spojrzy na komiks zupełnie inaczej, niż do tej pory.

 Grzegorz Woźniak

2 komentarze:

  1. 1. Z tego co wiem, literatura przedmiotu rozróżnia komiks od powieści graficznej. Ci, co czytają jedno lub drugie, a nawet jedno i drugie - także. Biblio ma i komiksy, i powieści graficzne. Może warto byłoby o tych dyferencjach napisać? I przedstawić zbiory?
    2. Widzę błędy ortograficzne i interpunkcyjne. Blog blogiem, ale staranność mogłaby być pewnym atutem.

    OdpowiedzUsuń
  2. 1. Owszem, funkcjonują dwa pojęcia - komiks oraz powieść graficzna. Tyle tylko, że odpowiednie ich zdefiniowanie i przedstawienie różnic to temat na całkiem spory felieton (zwłaszcza przy uwzględnieniu faktu, że oba pojęcia wywodzą się z rynku amerykańskiego, gdzie ich znaczenie jest zgoła odmienne, niż ma to miejsce u nas).
    Nie ulega również wątpliwości, że zdecydowana większość osób jednoznacznie interpretuje słowo "komiks", zaś hasło "powieść graficzna" może być dla nich nie do końca czytelne. Z tego też powodu w recenzji jedynie zaznaczyłem, że coś takiego jak "powieść graficzna" funkcjonuje w odniesieniu do pewnych pozycji.
    Natomiast sam pomysł prezentacji zbiorów Biblio w odniesieniu do odpowiedniego kontekstu terminologicznego wydaje się całkiem ciekawy. Kto wie, może już niedługo?

    2. Cóż, walka z komputerowymi chochlikami, złośliwie zamieniającymi znaki to bardzo trudne zadanie. Za każdym razem gdy napiszę bezbłędny tekst te małe skubańce przestawiają przecinki, wymazują kropki, zmieniają literki i ogólnie szkodzą jak diabli. Co więcej, wycwaniły się na tyle, że robią to tylko na ekranach innych użytkowników. U mnie zawsze wszystko wygląda poprawnie.
    Dlatego też w przypadku zauważenia jakichkolwiek błędów w moich obecnych i przyszłych tekstach bardzo proszę o zdecydowaną reakcję i umieszczenie błędnego fragmentu w komentarzu. Nie dajmy się terrorowi tych małych potworków!

    Pozdrawiam, Grzegorz Woźniak

    OdpowiedzUsuń