TRANSLATOR

„Inna dusza” Łukasz Orbitowski

Czym jest inna dusza? Czy przychodzi z zewnątrz? A może jest czymś wewnętrznym, uśpionym i nieuświadomionym? Wreszcie, skąd biorą się mordercy? Dlaczego zwykły nastolatek, pochodzący z tak zwanej porządnej rodziny, decyduje się odebrać życie swoim kolegom? Te i inne zagadnienia próbuje zgłębić Łukasz Orbitowski w książce „Inna dusza”. Cieszę się, że zrobił to bez taniego sentymentalizmu, w który tak łatwo, przy tego typu tematach, wpaść. Napisał nieoczywistą powieść społeczno-obyczajową, w której ważne są zarówno fabuła, jak też tło przedstawionej historii. 

W książce mamy dwóch głównych bohaterów: Krzyśka i Jędrka. Pierwszy z nich wychowuje się w rodzinie patologicznej, z pijanym ojcem i bezradną matką, drugi w porządnej rodzinie z nieco konserwatywnym, zasadniczym ojcem i zwyczajną matką. Pierwszy wychodzi na prosto. Zabija ten drugi. W dodatku robi to bez przyczyny. 

Łukasz Orbitowski w wywiadach podkreśla, że spośród kilkunastu zbrodni celowo wybrał właśnie tę, która nie miała motywów. Powieść zainspirowana jest prawdziwymi wydarzeniami, a dokładnie głośną zbrodnią sprzed lat, która zdarzyła się w latach 90. na bydgoskim Fordonie. Nastoletni Jacek Balicki dokonał wówczas dwóch morderstw – w 1996 roku swojego czternastoletniego kuzyna i trzy lata później młodocianej sąsiadki. Osądzony sprawca zostaje skazany na dożywocie, które odbywa w jednym z więzień niedaleko Bydgoszczy.

Z ust zabójcy padają w „Innej duszy” słowa:

„Są inne duchy, wiesz, takie, co żyją w człowieku obok tych naszych dusz, zwyczajnych. I czegoś tam sobie chcą. Niektóre są ciche, inne głośne. Wreszcie, hałasują. To jest nie do wytrzymania. Znaczy, tak mi się wydaje, że z takim duchem w środku strasznie trudno żyć, zwłaszcza jak on chce czegoś, na co ty nie masz ochoty”.

Orbitowski nie ułatwia nam zadania zrozumienia działania swojego głównego bohatera. To nie motywy zabijania są najważniejsze. Jędrek był po prostu jednostką ze skłonnościami psychopatycznymi, skażoną złem. Trudno domniemywać, co rozbudziło w nim morderczy instynkt. Był przecież zdolnym cukiernikiem, uczynnym i inteligentnym chłopakiem. Znacznie więcej możemy zrozumieć patrząc na niego oczami Krzyśka Hoppego, bowiem jest to jedyna osoba z otoczenia Jędrka, która widzi go takim, jakim on rzeczywiście jest, i co najważniejsze wciąż darzy go szacunkiem i prawdziwą empatią.

Na bydgoskim dworcu niespodziewanie nawiedza mnie myśl, że wszystko co ważne, przydarzyło mi się wiosną 1999 roku lub wcześniej (…). Tamte lata, czas z Jędrkiem, pamiętam bardzo wyraźnie. Znam ówczesne nadzieje, smaki, kolory.”

Krzysiek nie ma swojego pierwowzoru, jest całkowicie fikcyjnym bohaterem, pierwszoosobowym narratorem powieści, który nie zdradza Jędrka, choć dobrze wie, że to on jest sprawcą morderstw, zarówno na ludziach, jak i trzech maleńkich kotach na podmiejskim pomoście.

Ważny jest też język powieści. Całość, od 1995 aż do 2014 roku, opowiedziana jest w czasie teraźniejszym, co sprawia, że w przedstawioną rzeczywistość powieści, wprowadza się napięcie, przez co książka nabiera mięsistości, nie jest jedynie suchą pamięcią faktów. W dodatku warto podkreślić, że narracja przepełniona jest z jednej strony chłodem i wyrachowaniem, z drugiej zaś pewną czułością dla Jędrka. Autor nikogo w niej nie rozgrzesza. Nikomu też nie daje prawa do sądzenia innych.   

Nie mogę również pominąć opisu mrocznej Bydgoszczy – miasta brzydkiego, ponurego, nieprzyjaznego, miejsca seksualnych dewiantów, złodziei, alkoholików, ofiar transformacji ustrojowej. Na kartach powieści, Orbitowski zabiera nas w podróż po obdrapanych blokach, cuchnących bramach i podejrzanych zaułkach tego miasta. Bydgoszcz wyłaniająca się z „Innej duszy” jest niczym Wałbrzych z książki „Ciemno, prawie noc” Joanny Bator. Autor zanurza się z rozkoszą w opisach codziennych szczegółów życia na Fordonie w Bydgoszczy lat 90.: zapachu zasikanej klatki schodowej, linii kolejnego ciosu nożem zadanego zwierzęciu czy proporcji marcepanowych okien na torcie w kształcie sądu rejonowego.

Książkę oceniam bardzo wysoko. Myślę, że każdy, kto dorastał w tamtych czasach, znajdzie w powieści Orbitowskiego choćby małą cząstkę własnej historii czy osobistej inicjacji w dorosłość.

Dorota Klementewicz    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz