„Interesują mnie już tylko
opowieści. Wymyślam je, wpuszczam w język i czuwam nad tym, jak rosną.
Fascynują mnie pokrętne genealogie i rodzinne (nie)podobieństwa. Ludzie
jak ziarenka piasku, brzydkie miasta i stacje, na których nie zatrzymują
się pośpieszne. Inność, która pojawia się jak Dominika Chmura z
„Piaskowej Góry” i ukazuje to, co ukryte pod pozorem przeciętności i
normy”.
To słowa samej autorki,
zamieszczone na tylnej okładce jej znakomitej książki, jaką jest
„Piaskowa Góra”.
Moje spotkanie z twórczością
prozatorską tej pisarki nie nastąpiło błyskawicznie po przyznaniu jej
Nagrody Nike 2013 za powieść „Ciemno, prawie noc”. Za to z wielką
przyjemnością oddawałam się wcześniej eseistycznej lekturze jej „Japońskiego
wachlarza” (wyd.2004, 2011), będącego zapisem pobytu autorki w Kraju Kwitnącej
Wiśni i fascynacji kulturą japońską. Lekturze osobistego spotkania z
odrębną kulturą, serią antropologicznych obrazków kreślonych ”tak, jak pędzel
prowadzi” - wspomina w przedmowie. Tego wszystkiego, co apelowało do jej
oczu, uszu i kubków smakowych.
Prozatorskie utwory pani Bator
przeczytałam całkiem niedawno i przyznam się szczerze, że „Chmurdalię” dopiero
kończę, a o tej ostatniej powieści, której tytuł padnie później, nawet
nie słyszałam.
Jej twórczość jako przykład
najciekawszych zjawisk zachodzących w najnowszej literaturze
polskiej bardzo mnie zaintrygowała. Podczas lektury kilku jej książek „chronionych”
przeze mnie w długie listopadowe wieczory, kiedy to szybko robi się
"ciemno, prawie noc", a także po przeczytaniu kilku wywiadów z nią w
poważnej prasie literackiej, a także kobiecej (nigdy brukowej!), zastanawiam
się nad tym, jakie prawdy o świecie wynikające z jej przekonań i widzenia
świata chce nam przekazać. Ile w tym Jej samej, a ile autokreacji. Być może
jedno przenika drugie… Joanna Bator przywołuje całe bogactwo znaczeń z nią
kojarzonych i bogactwo „przeróżnych odczytań”, o których sama chętnie opowiada.
Kolejno odsłaniała mi się jako
publicystka i felietonistka m.in. „Gazety Wyborczej”, a także jako autorka
licznych prac naukowych i esejów. Także nauczycielka akademicka,
wykładająca w latach 2007-2011 w Polsko-Japońskiej Wyższej Szkole Technik
Komputerowych w Warszawie, a wcześniej pracująca jako adiunkt w
Instytucie Filozofii i Socjologii PAN (lata 1999-2008). Kulturoznawczymi
i filozofka. Stypendystka JSPS w Nowym Yorku, Londynie i trzykrotnie w
Tokio Cannon Foundation In Europe oraz Japan Foundation.
Osoba niewierząca. Wierzy
natomiast w jedno i to credo wciska w usta Alicji Tabor, genialnie
wykreowanej powieściowej bohaterki nagrodzonej Nike powieści: „Będziesz
starać się unikać okrucieństwa wobec wszelkich żywych
stworzeń i zapobiegać mu na miarę swoich możliwości”.
Dodać koniecznie należy, że
jest również specjalistką od antropologii kultury i gender studies. Feministka
i erudytka. Jej doktorat z filozofii poświęcony filozoficznym aspektom
feministycznych teorii i dyskusji prowadzonej przez feministki z
psychoanalizą i postmodernizmem był jedną z pierwszych prac w Polsce na ten
temat. Ta pierwsza książka w jej dorobku naukowym ukazała się w 2001 roku.
Rzecz będzie jednak nie o
rozprawach teoretycznych na temat gender i feminizmu. Nie czytałam
publikacji naukowej autorstwa pani Bator w tej materii i nie wkraczam w
tematy zarezerwowane dla profesjonalistów .Nie chcę też powtarzać ogólnie
przyjętych sloganów narosłych wokół tych zagadnień. Dla mnie jest nade wszystko
twórczynią znakomitych powieści i opowiadań, bowiem od roku 2011
oddaje się wyłącznie pisaniu i rezygnuje z etatu akademickiego.
Sławna i nagradzana. Kolejno:
Nagroda im. Beaty Pawlak za „Japoński Wachlarz”(2004), przyznawanej
najlepszej antropologicznej książce roku. Nagroda Nike 2013 za „Ciemno, prawie
noc” , a wcześniej Nagroda Miasta Gdyni za „Piaskową Górę” (2009 ) i
nominacja do Nike. Rok 2010 jest rokiem wydania kontynuacji „Piaskowej Góry”,
noszącej tytuł „Chmurdalia”, a w roku bieżącym najnowszej pt. „Rekin z parku
Yoyogi”.
„Jestem nienażyta”- tak mawia
o sobie. Jej życiowe pasje są różnorodne i przeogromne, oczywiście życia
twórczo przeżytego, nieco szalonego, pełnego dalekich podroży i lepszego
losu. Już o tym marzyła od dzieciństwa, spędzonego w Wałbrzychu, pełnego
zapachu węglowego pyłu, z którego wyjechała w wieku 19 lat. Zawsze dobrze
ucząca się, pracowita i zdolna, a także wiedząca czego chce i nie chce. A nie
chce zwykłej pracy od …do… i stacjonarnego życia domowego. Choć już teraz
marząca o wielkim domu, w którym pragnie osiąść, bo jak podkreśla, po
podróżach, wróciła do Polski na dobre i złe. Już nie do bazy (jak to określała
wcześniej), ale do domu chce jej się wracać. Dwadzieścia lat podroży
traktowanej jako kontemplacyjnej. To jej kolejna pasja, a o nich to pisze
m.in. do „National Geographic” i „Voyage”.
Kobieta medialna, a przy tym
spełniona i kochana. Trochę szalona. Hedonistka, kochająca dobre
jedzenie i „czekadełka”- pyszne ciasto w cukierenkach małych
miasteczek. Biegająca dla kondycji, a ono - jak mówi - zbiegło się z
pisaniem. I w biegu, i w pisaniu pani Joanna nie chce się zatrzymać.
Piękna, wrażliwa, zarazem silna i
wciąż otwarta na nowe doznania. Na nowe układy w związkach - jak poliamoria -
oczywiście traktowanych jako projekty twórczo-badawcze.
Zainteresowanych znaczeniem tego
słowa informuję, że oznacza ono zaangażowanie, pragnienie lub akceptację,
więcej niż jednej relacji intymnej w tym samym czasie, za zgodą osób w nią
wchodzących. Kochać więcej jako wyzwanie artystyczne i erotyczne wchodzące w
nisze kulturowe – to dla niej intrygujące wezwanie. Ona sama zaś pozostaje w
długotrwałym już związku monogamicznym. Kochająca przestrzenie, otwarte okna, a
do pisania, za które się wzięła, wystarczy jej biurko, krzesło i okno -
oczywiście odsłonięte. I święty spokój.
Jest po tej ciemnej stronie –
bowiem, jak to z twórcą bywa - targają nią demony, lęk przed twórczą niemocą i
zmaganie się z własną naturą (o tym m.in. w „Newsweek“ z 03.01.2014 r.).
Zaintrygowały mnie na tyle światy
przez nią wymyślone, że pragnę w tym miejscu podzielić się tylko własnymi
refleksjami płynącymi z lektury wykreowanych przez pisarkę
historii i głównych bohaterek powieści, do których wkracza ponowoczesne
już myślenie o świecie.
„Wszystkie moje powieści
zaczynają się tak samo. Zawsze w moim umyśle pojawia się słowo lub słowa, które
nie wiem dokąd mnie zaprowadzą. Po słowach pojawia się coś, co można
określić jako ton lub smak. I on pojawił się, był czarny, gesty, mroczny.
Poszłam jego śladem. Potem są pierwsze obrazy. To była kobieta jadąca pociągiem.
Zdałam sobie sprawę, że ma na imię Alicja, i niestety, znowu jedzie do
Wałbrzycha”. To słowa samej autorki, utrwalone w materiale filmowym
emitowanym podczas gali Nike 2013.
Cenię ją za doskonały warsztat
pisarski: tok narracji z urzekająco snutymi opowieściami, w które pisarka
przenosi „emocje, nastroje, pragnienia, pojedyncze obiekty i co najwyżej
fragmenty ciał”, żeby przywołać jej słowa. Zaś ton określa nową narrację.
Wszystkie jej powieści zaczynają się od słów: Piaskowa Góra - nazwa
dzielnicy - przynosi narrację tytułowego dzieła, a słowa ciemno, prawie noc -
dzieła nagrodzonego Nike 2013. Zaś chmurdalię – magiczną krainę - bierze z
wiersza Leśmiana.
Dla zrealizowania pewnego
projektu literacko-fotograficznego gotowa jechać nawet na Srilankę. A może już
tam była? Tam ją gna - bowiem tam właśnie łączą się wszystkie kolejne opowieści
szalejące jej w głowie. A wszystko dlatego, że wena twórcza podsunęła słowa: "znikła
bez śladu". Ta najnowsza będzie o miłości i nie wie sama, gdzie ją tekst
poprowadzi. Podobnie było też z wcześniejszymi powieściami i natchnieniem
podpowiadającym słowa i miejsca. Karzącym jej z dalekiej Japonii wrócić do
Polski, by zmierzyć się z Wałbrzychem, miejscem z dzieciństwa, oczywiście nie
realnym, lecz literacko przetworzonym.
To w Japonii - patrząc
na japońską górę Fuji - zaczęła pisać swą mroczną książkę pt. „Ciemno,
prawie noc”, kiedy odkryła, że badania naukowe nie dają już uczucia
satysfakcji. Pisanie i pierwsze słowa dwóch powieści przyszło jej
wraz z bieganiem wokół japońskiego jeziorka Senzoku, o czym chętnie
mówi. Słowa są dla niej ziarenkiem, które ją prześladują, a tkanie przestrzeni
narracji ma charakter demiurgiczny. Tak mawia o procesie twórczym.
Niezwykle humorystyczna jest
historia opowiadana w „Piaskowej Górze” o Jadzi Maślak ze
Skierniewic, wychodzącej z koszem pełnym jaj z dworcowej wałbrzyskiej
poczekalni - wprost na oblodzone schody. A jeszcze bardziej wychodzącej z
dworca - wprost w ramiona przytrzymującego ją dzielnego górnika, jakim był
Stefan Chmura. Oczywiście zakończonej małżeństwem i narodzinami córki Dominiki.
„Ta scena będzie wiele razy ogrywana na schodach podczas
okoliczności imieninowych, barbórkowych, sylwestrowych, a górnicza brać
będzie za każdym razem klaskać '' - żeby tylko zacytować pełne humoru
powieściowe słowa. Prawda, że znakomicie wymyślony początek snucia się tej
opowieści? To świetnie skonstruowana historia kilku pokoleń wałbrzyskich kobiet:
Zofii, Jadwigi i Dominiki z blokowiska zwanego Babel, uzupełniona historią ich
sąsiadów, a ich losy się przeplatają i uzupełniają. Opowiadane tu
historie, zaczynają się i kończą w różnych
czasach i miejscach, ale wszystkie się zbiegają na Bablu - największym
blokowisku tytułowego osiedla.
W historii opowiadanej we
„Chmurdalii”, w której podążamy za ciągłymi podróżami Dominiki –
ogniskującej wokół siebie większość wydarzeń, z pozoru odległych – uwalniamy
się od czasoprzestrzennych ograniczeń. Opowieść ta rozlewa się z
Wałbrzycha na cały świat. Tułaniu się po świecie bohaterki towarzyszy
dziesiątki opowieści o ludziach, z pozoru przypadkowych, których los w jakiś
sposób zazębił się z losem Dominiki. Wędrując po świecie wraz z
bohaterką - autorka spotykanym osobom przydziela osobne narracje -zakorzenione
jeszcze w XIX wieku i proponuje osobistą panoramę losów kobiet i dziejów
najnowszych. Kilkudziesięciu bohaterów tej niezwykłej opowieści ma osobną swoją
historię i 5 minut na swoją opowieść, tworząc peryferyjny kosmos. Bator
bowiem uważa, że „wciskając się w nisze i szczeliny i nie przypisując bohaterów
do jednego miejsca i opowieści - można zbudować własną, całkiem dobrą opowieść”.
Właśnie zmagam się - na
razie lekko zdezorientowana - z tą przedziwną książką, pełną
różnego gatunku punktów wiążących się z kobietami z rodu Chmurów, gdzie
najważniejsze są opowieści o zdarzeniach i przeżyciach bohaterek.
Słów kilka o tkaniu powieści
nagrodzonej Nike 2013 - wyrafinowanej, wielopoziomowej, wystylizowanej na
horror opowieści o Wałbrzychu jej dzieciństwa, do którego wjeżdżamy
nieśpiesznym z górującym nad nim zamkiem Książ. Wjeżdżamy do ”krainy,
gdzie noce są czarniejsze, a zima przychodzi już w listopadzie”. Krainy
jakby podziemnej, pełnej labiryntów i przypominającej sen. Wraz z Alicją
zostajemy wciągnięci w opowiadane przez bohaterów przeróżne historie. Nie
wiedząc czego możemy się spodziewać - układamy wraz z nią puzzle
tej wielowątkowej historii.
Cenię pisarkę za wykreowane przez
nią literackie podróże do Wałbrzycha. Książka z 2009 roku to podróż do
tytułowego osiedla górniczego i historii tego miejsca, obejmującej około
30 lat, licząc od lat powojennych, a opowiedzianej z perspektywy jednej rodziny
- państwa Chmurów, a także losów ich sąsiadów i innych mieszkańców. W
dziele nagrodzonym Nike 2013 śledzimy pełen dramatyzmu powrót Alicji
Tabor , jako wziętej reporterki stołecznej gazety , mającej
rozwikłać zagadkę tajemniczego zniknięcia dzieci i bestialsko
zamordowanych zwierząt. Jednym słowem -zła panoszącego się w tym mieście.
Wjeżdżamy do miasta z jej dzieciństwa, z ludźmi pełnymi skrywanych i ponurych
historii. Ta podróż jest dla niej równocześnie zmierzeniem
się z mroczną tajemnicą rodzinną i traumą wyniesioną z dzieciństwa
(szaleństwo matki, samobójstwo ukochanej starszej siostry Ewy, chroniącej
ją przed złem, śmierć ojca pod gruzami zamku Książ, opętanego
poszukiwaniem ukrytego tam skarbu Hitlera). Czytając te
powieści możemy snuć własne refleksje o naszych powrotach do rodzinnych miejsc,
być może wypartych już z pamięci. Może niekoniecznie radosnych, a może i
tak… Kontynuacja „Piaskowej Góry” jest już ucieczką najmłodszej
przedstawicielki rodu Chmurów w świat, jak najdalej od miejsca
dzieciństwa.
A teraz słów kilka o feminizmie przenikającym
jej utwory. Ogólnie rzecz ujmując można stwierdzić, że feminizm w powieściach
autorki przejawia się w otwarciu na osoby o innej płci i orientacji,
chęci zrozumienia Innego i inności jako wartości. W podejmowanej problematyce wykluczenia,
nowej wrażliwości, odczuwania własnej i cudzej inności, ciała i cielesności. W
ukazaniu odrębności i wielości modeli życia, różnych modeli
kobiecości i kobiecego losu. W odrzuceniu też ważności pamięci i
historycznej tożsamości.
W „Piaskowej Górze“ Bator
pokazuje postępujący rozpad tradycyjnego świata i wartości uosabianych przez
poprzednie pokolenia tytułowego wałbrzyskiego osiedla. Kończy
się świat , w którym obowiązywała zasada identyczności. Trzy pokolenia kobiet,
a inne biogramy , skale wartości i modele życia. W
„Chmurdalii” świat jest całkowicie kobiecy, z mnogością
wątków wywiedzionych jeszcze z XIX wieku z polsko-żydowskiego Kamieńska,
wnikających we współczesne życie kobiet z rodu Chmura. Tu dowiadujemy się
o ciotkach Herbatkach, wyraźnie faworyzujących inny model
życia! W tym świecie obowiązuje kobieca solidarność i kobiecy punkt
widzenia. Najważniejsze jest samo życie, a powieść pokazuje jego
nieprzewidywalność i dziwne splatanie się ludzkich losów -
życia traktowanego jako podróż i przeżywanie.
Feminizm widoczny jest również w
kreacji nowego pokolenia kobiet, odrzucających stary model życia i myślenia o
świecie. Poszukujących samodzielności niezapomnianych wiecznych Odysek:
Alicji Tabor, zwanej Alicją Pancerniak z powieści nagrodzonej Nike i
Dominiki Chmury, najmłodszej przedstawicielki rodziny Chmurów z „Piaskowej
Góry” i „Chmurdalii” .
Dziękuję autorce przede wszystkim
za Alicję Tabor (dla mnie bezapelacyjnie najlepszej bohaterki). „Kiedy
Alicja biegnie […] jest mi bliska jak skóra”- mawia autorka. A w tej
powieści Alicja biegnie często. Ta pierwsza już wie - nie wiążąc się z nikim na
stałe, że „nikt nikogo nie jest w stanie uszczęśliwić. Można
jedynie tylko uczynić swoje życie bardziej znośnym”. Ona też
„potrafi stawić czoła nienawiści i głupocie, śmierci i
zniszczeniu”. Nie na darmo zwana jest przecież Pancerniak, a w
dzieciństwie pieszczotliwie Siuśmajtką i Wielbłądką przez starszą siostrę. Wie
też, że świat jest pełen ”piwnic Josepha” w których „umierają ludzie i
zwierzęta”. Alicja, choć czasem tęskniąca za dłońmi drugiego człowieka, które
otulają, nie oczekuje od mężczyzn czułości i troski. Za to lojalności i
przyjemności.
Ta druga nie przywiązuje
się ani do miejsc, ani do dóbr, a jej międzyludzkie relacje - choć bywają
rozmaite - nie są nigdy uzależniające. Obie cenią nade wszystko
wolność i odrzucają „konserwatywny przekazu kulturowy wynikający z
następstwa pokoleń jako dziedziczenia krwi i wartości decydującej o
tożsamości nadających jednostce godność”. Obie też wiedzą, że matki,
córki, babki „od pokoleń przekazują sobie brak porozumienia”. A z
tym można się zgodzić lub nie.
Cenię Bator za
doskonałość formy, liczne tropy literackie i tworzywo językowe. I
tak w „Piaskowej Górze” w sposób mistrzowski czerpie z wzorca
fabularnego sagi, którą przeobraża estetycznie i ideowo w jej
kontynuacji. Cenię za mroczny i drapieżny, przechodzący w groteskę
przekaz książki „Ciemno, prawie noc” - pełen literackich stylizacji i odwołań
m.in. do „Alicji w Krainie Czarów” i powieści gotyckiej, jaką jest „Mnich” M.G.Levisa.
Za elementy baśniowe w niej zawarte, unaoczniające się w ciągłej walce dobra i
zła, uosobionych przez Babcyjki i Kotojady. A także za te liryczne
z przywoływaniem ducha pięknej i dobrej pani zamku Książ –księżnej Daisy
i tajemnicy jej pereł. Za dostanie się na powieściowe karty for internetowych z
ich bluzgiem (to też tytuły rozdziałów). Ma to istotne znaczenie!
Podziwiać można gawędziarski ton we „Chmurdalii” - pełen dygresji i
mnogości wątków przenikających się i zazębiających. W tej misternej
szkatułkowej ni to powieści , ni to utopii, czy też traktatu
antropologicznego. A także kunsztowny język, a zarazem, jak trzeba,
dosadny - w błyskotliwo –ironicznym stylu napisanej „Piaskowej Góry”.
Urzekać może i przerażać (w
zależności od tego jakie siły- dobra czy zła reprezentują) cała plejada
przedziwnych postaci wykreowanych przez Bator w „Ciemno, prawie noc”.
Postać samozwańczego proroka - oszusta, handlującego cmentarnymi kośćmi -
oczywiście budzi to drugie. Dziwaczki, stare kociary „pozytywnie nawiedzone”, dokarmiające
koty (Dzika Baśka, Kocińska, Makota), a także Dobra babcia Zofia, Barbara
Mizera, Pan Kukułka - stary sąsiad ojca Alicji - budzą to pierwsze.
I jeszcze Celestyna Pajączek - a
jakże bibliotekarka - i to jak przedstawiona, która wierzy wciąż, że Alicja
wcześniej, czy później pojawi się w Bibliotece „Pod Atlantami” i nareszcie
wręczy jej napisany dawno przez siostrę Ewę list wyjaśniający ich
rodzinną tajemnicę. Czekający na nią od trzydziestu lat – nie może być
inaczej-ukryty w książce pt. „Mnich”. To dla mnie mistrzostwo! Wątek z
bibliotekarką - zalecany jak najbardziej koleżankom po fachu!
Powieść tę polecam na długie
jesienne i zimowe wieczory, którą ja osobiście pochłonęłam jednym tchem,
podążając tymi wszystkimi tropami otrzymywanymi przez bohaterkę od przeróżnych
tajemniczych postaci, nawet duchów - zmierzającymi do rozwikłania wszystkich
piętrzących się tajemnic.
Cenię Bator za walory poznawcze
jej prozy. Niełatwe treści przekazywane w książce nagrodzonej Nike. Za opisy
realistyczne… niestety z polską biedą w tle. Za te prawdy niepopularne
,pokazujące wszystkie szaleństwa dzisiejszej Polski i ciągłej wojny
polsko-polskiej. Za odwagę polemiki z tradycją i martyrologicznym ujęciem
naszej historii. Za zmierzenie się w tym dziele z polskim fatalizmem losu,
narodowymi kompleksami i frustracjami. Za które jej się mocno oberwało - ku oburzeniu
wielu.
To bardzo dobrze, bo świadczy o
tym, że pisarka uderzyła w czułe miejsca z przywołaniem głośnych słów
krytyka literackiego Władysława Czaplińskiego, mówiących o tym, że
„współczesną Polskę daje się opowiedzieć tylko jako horror“. / za „Gazetą
Wyborczą z 7.10.2013 „Nike”. Również epatowanie okrucieństwem - dla wielu
nieuzasadnionym - oraz mroczność świata tam przedstawionego jest
dla niektórych nie do przyjęcia. Bo mamy tu i gang pedofilii i
pornografię dziecięcą i mnóstwo okrucieństwa wobec najsłabszych. Śmieszy i
przeraża tu rynsztokowy często język for internetowych odzwierciedlający
poziom agresji i ciągłych walk „polsko-polskich”. Żeby tylko wspomnieć takie
określenia jak” katotaliby do Katostanu”, ”wszystkiemu jest winien Mosadam Husajn”(tu
pstryczek autorki w stronę mnóstwa teorii spiskowych dziejów).
Podoba mi się wierne oddanie
realiów życia w blokowiskach ludzi napływowych do Wałbrzycha
”Piaskowej Góry” z ich lękami przed wykluczeniem i
zmierzeniem się z Innym, choćby „homoniewiadomym”. Cenię za doskonale
oddaną rzeczywistość lat powojennych po lata transformacji
ustrojowej, ze wszystkimi przeobrażeniami społeczno- politycznymi,
cywilizacyjnymi i kulturowymi zaszłymi w Polsce. Śmieszy wspomniana scena
poznania się Jadzi Maślak i Stefana Chmury. Śmieszy również
wielość innych scen jak: gnanie na film z niewolnicą Isaurą i Leoncio, przejawy
zaradności w poszukiwaniu chodliwych towarów w czasach sklepowych pustek,
lub też polowania na promocje w marketach. Ale te wydarzenia dzieli już epoka!
Pochylić się można nadto nad plątaniną ludzkich losów rzuconych w historyczne
zawirowania. Nad rozpadem świata, którego już nie ma. Pozostały te same
marzenia: tęsknota za lepszym losem i lepszym jutrem. Jeśli nie moim, to choć
dzieci. Małe, banalne marzenia bohaterów „Piaskowej Góry”, z ciepłem i
zrozumieniem kreślone przez autorkę.
I już na koniec o lekturze z
Kraju Kwitnącej Wiśni, odczytywanej wciąż na nowo. Będącej wachlarzem widoków i
przemyśleń autorki z kontaktu z tak odmienną kulturą. Wciąga mnogość
przeróżnych faktów z codziennego życia tokijskiej stolicy, sposobu poruszania
się po Tokio, gdzie nie ma nazw ulic. Są za to wszędzie mapy i mapki. A także
wielość anegdot i ciekawostek, czy to kulinarnych (jak jedzenie
trującej ryby fugu lub sushi), czy fenomenu kawaii, ero manga,
teatru Takarazuka. Kulturowo szokuje rozdział o ogrodzie „Wodnych
dzieci“- dzieci nienarodzonych-w świątyni Hasedera w Kamakurze. W innym
zaś rozdziale konieczność dostosowania się wyglądem, zachowaniem ,nawet
modułem głosu do właściwej grupy odniesienia. Dzięki tej książce z mnóstwem
przepięknych, kolorowych zdjęć można lepiej zrozumieć pewne niuanse i
detale kulturowe tam występujące. Może to się przydać. Kto wie, może ktoś
niedługo tam się wybierze?
A pani Joanna była nawet przez
chwilę hostessą w luksusowym klubie „Paradis”, która winna zadbać o
kieliszek mężczyzny, zabawić rozmową, podpalić papierosa, a wszystko to, aby
poczuł się ważny i bardzo męski.
Ta dzielna, piękna i bystra
kobieta, pomna udzielonych jej wcześniejszych rad,
wyrażających się w zdaniu: „Śmiej się z ich dowcipów, chwal ich, zgadzaj
się, nigdy nie krytykuj, pozwól im wierzyć, że są cudowni”
- potrafiła do łez rozbawić japońskich gości klubu opowieścią
o tym, że polscy mężczyźni przy powitaniu całują kobiety w rękę. Odsyłam do
stosownego fragmentu na stronie 233, pełnego sytuacyjnego humoru. Taką
jest Joanna Bator!
I choć ataki i wzajemne
„pstryczki” między zwolenniczkami gender studies, a jego
adwersarzami pewnie trwać będą w nieskończoność i można poczytywać sobie
za punkt honoru nie czytanie GW i nie uznawanie Nagrody Nike – to wymyślone
przez Bator historie uleciały w Chmury, w „chmur-dalię” i mogą żyć życiem
zwielokrotnionym i dookreślanym przez każdego, kto jej czyta. I to jest
prawdziwa siła literatury! Nie sposób nie zauważyć tej różnorodnej, choć i
kontrowersyjnej , ale bardzo ciekawej twórczości .
Jolanta Jurkowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz