Wydawnictwo Czarne po raz kolejny wygrało ranking na
oficynę, która wydała najwięcej reportaży wytypowanych do Nagrody im Ryszarda
Kapuścińskiego za rok 2013. Spośród 82 książek nadesłanych do oceny jury z 27
wydawnictw, aż 27 reportaży wydało właśnie Czarne.
W pierwszej dziesiątce zakwalifikowanej do finału znalazła
się książka Macieja Wasielewskiego Jutro przypłynie królowa.
Wasielewski to bardzo młody, 32 letni człowiek urodzony w
Warszawie, absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych na UW, z
bogatym już i niezwykłym życiorysem: był ulicznym grajkiem w Nowej Zelandii,
kopał rowy na warszawskich budowach i patroszył ryby na Wyspach Owczych. Nasuwa
się porównanie z wielkimi pisarzami amerykańskimi Markiem Twainem i Jackiem
Londonem, których życie również obfitowało w wiele przeróżnych pozaliterackich
aktywności zanim stali się sławnymi pisarzami.
Jutro przypłynie królowa to reportaż, który powstał dzięki temu, że autor użył
podstępu ukrywając swój prawdziwy zawód - dziennikarstwo. Po wielu perypetiach,
podając się za antropologa badającego morskie sagi, został z trudem
zaakceptowany i uzyskał prawo do dziesięciodniowego pobytu na tajemniczej
wyspie Pitcairn. Ten maleńki skrawek ziemi na Oceanie Spokojnym liczący
niespełna 4 km
kwadratowe jest tak niewielki, że nie znajdziemy go na mapie. Historia wyspy i
jej mieszkańców zaczyna się w roku 1789 od słynnego buntu na okręcie brytyjskiej
admiralicji HMS Bounty, który przewoził sadzonki drzewa chlebowego z Tahiti na
Jamajkę dla robotników angielskich kolonii. Na okręcie, którego większość
załogi to rzezimieszki i różnego autoramentu menty - wybuchł bunt. Ostatecznie
kapitana i część załogi zmuszono do opuszczenia okrętu w szalupie, a pozostała ósemka buntowników
pod wodzą Fletchera Christiana porwawszy sześciu tahitańczyków i jedenaście
tahitanek wylądowała na wysepce Pitcairn. Okręt spalono, aby zatrzeć po sobie
ślady. Uciekinierzy założyli tam specyficzną komunę, która funkcjonuje już
ponad 200 lat, coraz bardziej krusząc się i degenerując. Pitcairn oficjalnie
jest pod jurysdykcją Wielkiej Brytanii. Kilka razy w roku przywożone tam są
najpotrzebniejsze do życia artykuły, a ostatnio także zdobycze współczesnej
technologii jak internet, czy quady służące do poruszania się po wyspie.
Aktualnie na Pitcairn mieszka niespełna 50 osób. Ta społeczność jest niezwykle
hermetyczna, trudno tam się przedostać komuś z zewnątrz, ale równie trudno, a
nawet prawie niemożliwe jest wydostanie się z tego pseudoraju. Aż do ostatnich
lat, dokładnie do roku 2004 wstydliwą tajemnicą wyspy było wykorzystywanie
seksualne kobiet i małoletnich dziewczynek. Ofiary, które nigdy nie poznały
innego świata, to co dzieje się na wyspie i czego doświadczają uważają za
okrutną normę. Jednej z kobiet Veronice - głównej rozmówczyni Wasielewskiego -
udało się uciec na Nową Zelandię i dzięki temu świat poznał część piekła tych
kobiet. W tym utopijnym, zdegenerowanym świecie autor widzi potwierdzenie tezy
XVII - wiecznego angielskiego filozofa Thomasa Hobbesa, że ludzie skazani na
siebie w zamkniętej przestrzeni zawsze będą się niszczyć. Gwałt staje się
elementem codzienności, jak jedzenie, to naturalna czynność. Na wyspie rządzą
mężczyźni nazywani Chłopcami, dla których władza i seks to istota ich życia.
Proces gwałcicieli z 2004 roku okazał się farsą, a kaci nie zostali ostatecznie
ukarani. Zaistniał tu tzw. syndrom sztokholmski, gdzie kat i ofiara związani są
specyficzną relacją, a wiele ze skrzywdzonych kobiet nie tylko wycofało swoje
zeznania, ale nawet broniło swoich oprawców.
Wasielewski obserwując i opisując życie tej komuny stale
czuł śledzące go oczy i realne zagrożenie. Już po kilku dniach jego przeczucia
potwierdziły się, prawdziwy cel jego przybycia na wyspę został odkryty.
Mieszkańcy do tej pory okazujący obojętność i czasami życzliwe zainteresowanie,
całkowicie zmienili swój stosunek, stali się nieufni i wrodzy, a autor musiał
jak najszybciej opuścić wyspę.
Jutro przypłynie królowa można porównać w pewnym stopniu do powieści W. Goldinga Władca
much. Tam po katastrofie samolotu grupa chłopców ląduje na bezludnej wyspie
i zakłada swoją komunę. To mikroskopijne społeczeństwo zaczyna bardzo szybko
zapominać o cywilizacji i dekalogu, na pierwszy plan wybija się okrucieństwo,
chęć dominacji nad innymi, czyli władza.
J. J. Rousseau twierdził, że człowiek z natury jest dobry,
ale poeta Thomas Eliot uważał inaczej, mianowicie, że Piekło to my sami. Na
zakończenie przytoczę słowa Witolda Szabłowskiego o tym reportażu: (…)
Pitcairn to tylko pozornie mała wyspa zagubiona na wielkim oceanie. W książce
Wasielewskiego Pitcairn to metafora całego świata, piekła, które my, ludzie
tworzymy sobie nawzajem. Piekła oblepionego miodem.
Maciej Krawczyk
Naprawdę godny polecenia reportaż.
OdpowiedzUsuń