Już
dziesięć dni minęło od tragicznych wydarzeń w Paryżu, kiedy to ekstremiści
religijni Państwa Islamskiego zaatakowali redakcję satyrycznego tygodnika Charlie
Hebdo. W zamachu śmierć poniosło 12 osób (w tym 8 redaktorów pisma), a 11
zostało rannych. Od tego dnia wszystkie światowe media nieustannie analizują te
dramatyczne wydarzenia, toczą się dyskusje na temat relacji między Zachodem a
Islamem. Na pierwszy plan wysuwa się spór o granicę wolności, o pryncypia
świata Zachodniego i o uniwersalne fundamenty moralne. Charlie
Hebdo publikuje już od 1970 roku wpisując się w starą paryską tradycję
bezczelnego humoru nie liczącego się z nikim ani z niczym.
Jeet
Heer, kanadyjski dziennikarz, pisze, że: Francuzi mają specjalne określenie
na tego rodzaju satyrę - gouaille (wyśmiewanie i drażnienie). Podaje
przykłady obscenicznych karykatur Marii Antoniny, księży, zakonnic, papieża -
satyry skierowanej przeciw autorytetom w ogóle. Ten francuski nurt satyryczny
ma też swoją negatywną stronę, bowiem do dzisiaj francuscy karykaturzyści: posługują
się rasistowskimi stereotypami w ich najbardziej poniżającej postaci (Afrykanów
kanibali, chciwych Żydów z garbatymi nosami w rodzaju Shylocka, czy chytrych
Azjatów jakby żywcem wyjętych z powieści Fu Manchu).
Charlie Hebdo drażnił islamskich ekstremistów już od lutego
2006 roku, kiedy to przedrukował karykatury Mahometa z duńskiego dziennika
„Jyllands-Posten ” dołączając własne, nowe. Mimo iż w 2011 roku siedziba
redakcji podpalona doszczętnie spłonęła, a redaktor naczelny Charb wielokrotnie
otrzymywał pogróżki i musiał korzystać z policyjnej ochrony, tygodnik nie
zrezygnował z kontrowersyjnych publikacji. Kontynuował tradycję gouaille
tworząc zjadliwe karykatury,
nieoszczędzające żadnego wyznania, kpiąc z religijnych i politycznych
fundamentalizmów.
W kontekście tego tragicznego zamachu terrorystycznego w
Paryżu powraca pytanie o istotę i granice wolności w ogóle, w tym także wolności
słowa. Nasuwa mi się stwierdzenie z książki ks. profesora Józefa Tischnera
„Spór o istnienie człowieka”, gdzie określił on wolność jako: sposób
istnienia dobra. (…) Dobro, to źródło, w którym człowiek odkrywając, że
jest wolny, a nie tylko ma wolność, jednocześnie doświadcza konieczności bycia
odpowiedzialnym. Europa Zachodnia i Stany Zjednoczone opierają swoje rządy
na zasadach demokracji, a współczesne formy demokracji europejskiej zasadzają
się na doktrynie liberalizmu konserwatywnego; łącząc liberalizm w gospodarce
(wolny rynek) z konserwatyzmem (przywiązaniem do tradycyjnych wartości) w
sferze społeczno-obyczajowej i ustrojowej. Jeden z XIX-wiecznych twórców
liberalizmu lord John Acton pisał, że: wolność powinna być gwarantem
niezależności od innych ludzi, ale wymaga ona samokontroli, a przeto wpływów
religijnych i duchowych, wykształcenia, wiedzy i dobrobytu.
Wracając do słów ks. prof. Tischnera, możemy za nim
powiedzieć, że wolność to odpowiedzialność i ile wolności tyle
odpowiedzialności. Hannah Arendt, jedna z najbardziej wpływowych myślicielek XX
stulecia, filozof polityki, bardzo trafnie moim zdaniem określiła najgłębszą
istotę wolności: Gdyby człowiek był sam, wolność w ogóle nie mogłaby się
pojawić. Wolność pojawia się dopiero w relacjach międzyludzkich.
Wybitny czeski filozof i teolog ks. prof. Tomaš Halik
pisze: Co mnie niepokoi, to próby czczenia ofiar [zamachu na redakcję
Charlie Hebdo] jako symboli naszej kultury i bohaterów narodowych. (…) karykatury
odebrałem nie tylko jako obrazę świętych symboli islamu czy chrześcijaństwa,
ale również jako naruszenie podstawowej wartości naszej kultury, którą jest
szacunek dla drugiego człowieka. Ta wartość nie stoi niżej niż wolność prasy (…).
Przyznaję się bowiem do innej twarzy naszej kultury, która nie boi się
polemik z fanatyzmem, ale odrzuca wulgarne przejawy braku szacunku; którą
mierzi dolewanie oliwy do ognia nienawiści.
Głęboko współczując rodzinom wszystkich ofiar tej tragedii
i w żaden sposób nie widząc usprawiedliwienia dla zbrodniczych czynów
muzułmańskich zamachowców, jednocześnie staram się znaleźć granicę odpowiedzialności
za medialny przekaz Charlie Hebdo. Każda religia monoteistyczna jak inne
systemy filozoficzno-religijne posiadają wspólny kanon aksjologiczny, u którego
podstaw leży szacunek dla życia w ogóle.
Islam ma swoje fundamentalistyczne i ekstremistyczne odłamy
(Bracia Muzułmanie, Hezbollah, Hamas, Państwo Islamskie). Dla członków tych
radykalnych organizacji naruszenie jednego z najważniejszych tabu - zakazu
wizerunku Allaha i Mahometa, jest największą obrazą wymagającą podjęcia
czynnego dżihadu. Charlie Hebdo od kilkudziesięciu lat nieustająco
drażnił i prowokował tych skrajnych fundamentalistów. Oczywiście, jak już
wspomniałem, nie może być żadnego usprawiedliwienia dla tej potwornej zbrodni,
z drugiej jednak strony wolność to odpowiedzialność nie tylko za siebie, ale
także za wspólnotę, w której żyjemy z całą jej różnorodnością i innością.
14 stycznia, tydzień po zamachu, ukazał się nowy numer
Charlie Hebdo z karykaturą Mahometa na okładce - już nie w nakładzie 30-60
tysięcy egzemplarzy jak dotychczas, ale w trzymilionowym (przewidziany jest
dodruk do siedmiu milionów). Cały nakład sprzedał się na pniu. Ciśnie się tu na
usta znana łacińska maksyma o pieniądzach, którą wszyscy znamy. Z drugiej
strony chcę przywołać jedną ze starożytnych cnót moralnych, przejętych potem
przez chrześcijaństwo jako jedna z czterech cnót kardynalnych. Tą cnotą jest
roztropność, którą św. Tomasz z Akwinu uznawał za najważniejszą. Człowiek jest
roztropny, gdy zachowuje się w sposób duchowo dojrzały. Musi zatem posiadać
znajomość ludzi i spraw, rozwagę, przezorność, ostrożność, przytomność umysłu,
oględność, umiejętność przewidywania skutków swojego działania i realizm.
Według mnie i przywołanej definicji cnoty roztropności, w postępowaniu
tygodnika Charlie Hebdo zabrakło przewidywania, wyobraźni, rozwagi oraz
umiejętności realnej oceny sytuacji. Przykład tej paryskiej tragedii pokazuje,
że wolność nie może istnieć i realizować się bez odpowiedzialności.
Te refleksje na temat wolności i odpowiedzialności
absolutnie nie prowadzą do wniosków o cenzurze czy autocenzurze mediów, ani w
żaden sposób nie rozgrzeszają sprawców tej zbrodni. Są jedynie przyczynkiem do
dyskusji na temat granic wolności oraz norm postępowania i współżycia we
współczesnych społeczeństwach wielokulturowych i wielowyznaniowych.
* sparafrazowany cytat z piosenki Kocham wolność zespołu
Chłopcy z Placu Broni
Maciej Krawczyk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz